skiego, i Antek z kolei musiał mordować się z każdą parą, ale żadnej z nich wdziać nie zdołał. P. Klonowski wypytywał się tymczasem, czy jest Burgler, i czy nastroił już fortepian, jakoteż, czy przyrządzono sypialny pokój stosownie do jego polecenia, i poszliśmy oglądać wszystkie te przygotowania, podczas gdy p. Klonowska wraz z klucznicą zajmowała się dalej obmyśleniem trzewików dla Antka. Burglera sprowadzono jeszcze wczoraj i kończył on właśnie swoje dzieło, wytrzeźwiwszy się już parę razy od czasu swojego przyjazdu. Była to oryginalna ñgura, wysoka, z czerwonym nosem i rozmaitemi, bardzo gęsto po twarzy rozsypanemi przylądkami i pagórkami karmazynowego koloru, sięgającemi aż do miejsca, gdzie się zaczynał porost włosów; miejsce to zaś było aż na tyle głowy, bo Burgler miał wysokie czoło. Odznaczał on się przytem brakiem wszelkiej bielizny, szyję miał owiniętą jakąś bawełnianą niebieską chustką w białe niegdyś cętki, i miał na sobie surdut popielaty, pożółkły i wyszarzany, zapięty pod szyję na guziki, należące poprzednio do rozmaitych garniturów. Wielka drewniana fajka na bardzo krótkim cybuszku, ogromna tabakiera i kraciasta chustka do nosa, prana zapewne jeszcze około Bożego Narodzenia, kompletowały pana Burglera i pomagały mu rozszerzać wkoło woń, niesłychanie niemiłą. Pan Klonowski przywitał to indywiduum bardzo uprzejmie i powiedział mu, że widział w Żarnowie jego żonę, na co Burgler obojętnie kiwnął ręką.
— Pan już bardzo dawno nie widziałeś swojej żony?
— Faveant dii — odrzekł p. Burgler — abym jej nigdy nie widział! Ja, proszę, illustrissime domino, ja jestem Socrates, a ona Xantyppa! — I p. Burgler począł próbować strój fortepianu, akompaniując ostatnie swoje słowa pierwszemi akordami cudownej melodyi: „Wlazł kotek na płotek i mruga“.
— Ona jednakowoż mocno pragnie widzieć się z panem — rzekł dalej p. Klonowski. — Czy nie wybierasz się pan kiedy temi czasy do Żarnowa?
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/195
Ta strona została przepisana.