nie nie winien Moulardowi! Najświętsza Panno Podkamieniecka i słodki Jezusie Milatyński, ratujcie! Nieboszczka matka moja, świeć Panie nad jej duszą, Opowiadała mi zawsze, jak to Nabokowskiemu z Poddębiec wykrzywiło twarz za to, że krzywoprzysiągł, i bydło mu wyginęło, i potem sam umarł na wodną puchlinę, a jego żona na padaczkę. Czy dałeś przynajmniej na mszę do św. Antoniego, jak ci mówiłam?
— Ale dałem, dałem, uspokój się moje serce, nic nam nie będzie! Te wszystkie wasze babskie lamenta, gdybym nie miał głowy na karku, doprowadziłyby nas do tego, żebyśmy poszli w końcu z torbami. Ostatecznie, dzięki mojej obrotności, wszystko idzie jak najlepiej: nabyłem Milowce za bezcen od Pomulskiego, Przesławskiemu wyperswadowałem jego gniewy i nie ma ani sensu, ani potrzeby, abym się narażał na to, że mi drugi raz rozbije głowę, kulą albo pałaszem. Co się zaś tyczy interesu z Moulardem, to do przysięgi jeszcze daleko, a tymczasem, za jego pieniądze mamy Janówkę, która warta sześćdziesiąt tysięcy, a drugie tyle, pamiętaj, wzięliśmy indemnizacyi. Najwięcej zaś cieszy mię interes, który teraz napiąłem, bo i zysk mam już jakby w kieszeni, i odwdzięczę się Wielogrodzkiemu za jego nieproszona opiekę nad młodym Moulardem! Ten stary głupiec nie ma nic lepszego do czynienia, jak zbierać na ulicy b.....ów i zajmować się ich losem! Ale nasolę ja mu i napieprzę! Żandarmami, moja duszko, żandarmami każemy mu zabrać z domu pannę Burglerównę i oddać ją pod prawowita władzę macierzyńską! Chachacha, dałbym coś za to, gdybym mógł być obecnym przy tej scenie!
— A jeżeli Wielogrodzki właśnie dlatego zrobi testament, i zapisze jej swój majątek? Albo jeżeli ułoży się z Burglerem, i zapłaci mu, aby pozwolił adoptować tę dziewczynę?
— Zje on dyabła, jeżeli znajdzie Burglera, już ja go dobrze schowam! To nie taka łatwa historya i potrzeba mieć dokument, urzędownie legalizowany, a na to potrzeba
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/208
Ta strona została przepisana.