Wszystko to było nadzwyczaj trafnem, bo i mieszkanie p. Burglera było więcej niż skromnem, i skandował Horacego poprawnie, i Moszko mógłby był wziąć do siebie filipikę poety przeciw skąpstwu, ale nie rozumiał po łacinie. Jednakowoż ta wędrówka umysłowa w czasy klasycyzmu łacińskiego, jaką przedsiębrał p. Burgler, nie rokowała mi wiele nadziei, bym zdołał porozumieć się z nim w kwestyi tak wyjątkowo romantycznej, jak ta, o którą mi chodziło. Poczynałem już rozpaczać, gdy nagle przyszła mi W pomoc służąca szynkarki, wylewając garnek zimnej wody na głowę mojego łacinnika, w skutek czego tenże zerwał się na nogi i wygłosiwszy grzmiącym basem: Quo, quo scelesti ruitis? spostrzegł mię nakoniec i poznał. Wytrzymałem z dobrą miną cały grad cytatów łacińskich, który się na mnie posypał i odpowiedziałem na nie całą salwą Wirgiliusza, w skutek czego p. Burgler obcałował i obtabaczył mię siarczyście, i zaproponował mi, abym się z nim napił kieliszek kontuszówki.
— Później, później, vir doctissime — odparłem — mam panu Wprzód zakomunikować rzecz największej wagi, która, o ile mi wiadomo, obejdzie pana mocno i przerazi.
— Czy może moja żona?... — zapytał przerażony.
— Zaraz, zaraz, poczekaj pan, aż będziemy sami; to sekret, secretum, imo servandum in pectore...
— Słusznie, bardzo słusznie: odi profanum valgus, et arceo! — dodał, machając ręką na znak wzgardy, jaką czuł dla Moszka, i dla szynkarki, i dla wszystkich obecnych. — Chodź, carissime adolescens, do mojej skromnej habitacyi... lecz wiesz: non ebim, neque...
Dokończyłem resztę pieśni, aby przyspieszyć akcyę; odprawiłem Hryńka do domu i oddawszy mój pakunek Moszkowi do przechowania, poszedłem z Burglerem do jego mieszkania. Znajdowało się ono na strychu nad izbą szynkowną, i nie potrzeba być Balzakiem, aby opisać umeblowanie tego apartamentu, nie zawierał on bowiem nic, oprócz siennika, skrzypców i próżnej ñaszki, na której szyjce ślady łoju świadczyły, iż służyła po wypróżnieniu, za lichtarz.
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/212
Ta strona została przepisana.