Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/228

Ta strona została przepisana.

Łzy płynęły po twarzy komornika, gdy mówił te słowa, a ja całowałem go W rękę i szlochałem tak, jak gdyby nie było teoryi Darwina na świecie, i jak gdybym nie był potomkiem Orangutana, i jak gdyby W organizmie naszym istniał nerw, przeznaczony do rozczulania się bez potrzeby i namacalnego powodu.
— Muszę ci powiedzieć, mój Mundziu — ozwał się komornik uspokoiwszy się trochę. — Za życia jeszcze nieboszczki twojej matki, która jedna Oprócz nas i Burglerów wiedziała o tajemnicy pochodzenia Herminy, chcieliśmy Oprócz córki, mieć jeszcze syna. Ale matka twoja sprzeciwiała się temu, a później Klonowski stanął nam na przeszkodzie. I kto wie, może lepiej się stało, że nie jesteście rodzeństwem, ty z Herminą. Kochacie się, może się kiedy pobierzecie! Mówiliśmy nieraz o tem z twoją nieocenioną matką, i choć to było zawsze pół-żartem, bo byliście małemi dziećmi, to panią Moulardowę cieszyły te żarty i wprawiały w dobry humor, a nas także. I teraz jeszcze zawcześnie mówić z tobą o takich rzeczach, ale widzisz, ja jestem stary, lada dzień mogę pożegnać was na zawsze, a chciałbym pożegnać was szczęśliwych. Powiedz mi, prawda, że kochasz Herminę?
— Kocham... — odpowiedziałem zmięszany i chciałem powiedzieć coś więcej, ale wstrzymały mię dwie myśli. Najpierw, jak to powiedzieć komornikowi w chwili, gdy był tak rozrzewnionym, a powtóre, skoro wyjawił mi, że miał zamiar adoptować mię, i że go po części wstrzymał od tego zamiaru projekt ożenienia mię z Herminą, czy nie mógłby przypuszczać, że pragnę, by wrócił do pierwszego swojego planu, opowiadając mu historyę moich kłopotów sercowych. Jak więc zostawiłem ks. Olszyckiego w jego błędzie, tak też postąpiłem z komornikiem, nie powiedziałem ani słowa więcej.
P. Wielogrodzki milczał chwilę, snać potrzebował się uspokoić. Potem polecił mi, abym zawołał jego żonę. Wykonałem to polecenie i zastałem w bawialnym pokoju resztę naszego towarzystwa, niespokojną i jakoś zaambarasowaną.