Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/231

Ta strona została przepisana.

Nie omyliłem się, myśl ta opanowała ją była zupełnie, i wszystko miało się tak, jak przypuszczałem. Przejęta swoim niepokojem, Hermina wyciągnęła mię za rękę do ogródka, kazała mi usiąść obok siebie w altance i rzekła wzruszona:
— Wszak prawda, Mundziu, że ja będę twoją siostrą, że będziesz mi zawsze mówił wszystko, co cię smuci, lub co ci sprawia przyjemność, i że wierzysz w to, iż będę się smuciła i weseliła wraz z tobą?
— Jakżebym miał nie wierzyć, żeś ty dobra, że ty zawsze ta sama dla mnie, jaką byłaś, gdy byliśmy dziećmi?
— Tak, ale przypomnij sobie, że kiedy byliśmy dziećmi, rodzice nieraz żartem nazywali nas.... — Tu oblał ją rumieniec i nie mogła mówić dalej.
— Pamiętam to dobrze, tem lepiej, że...
— Mów, mów! Dlaczego pamiętasz to tem lepiej? Czy ci kto teraz wspominał o tem, czy może mama?...
— Nie mama, ale... ks. Olszycki i twój ojciec.
— A ty, co im odpowiedziałeś? Czy byłeś szczerym? ` Czy przyznałeś się, że kochasz Elsię?
Kolej rumienienia się przyszła na mnie. Starałem się wytłómaczyć Herminie, że ani w jednym, ani w drugim wypadku nie mogłem jakoś znaleźć sposobu wyjaśnienia tej sprawy, i że najmniej z wszystkiego zdobyćbym się był zdołał na wyznanie, iż jestem zakochany. Wszak śmianoby się ze mnie i powiedzianoby mi, że nie powinienem jeszcze myśleć o niczem, jak tylko o książce...
W głębi duszy mej jednak, wyrabiało się mimo mej wiedzy i woli rozumowanie, że skoro p. Wielogrodzki i ks. Olszycki przypuszczają, iż mogę myśleć o Herminie, to mogę myśleć także i o Elsi... Myślałem też o niej i dziwnie mi się jakoś na tę myśl robiło: z Herminą rozmawiałem tak swobodnie, tak łatwo mi było powiedzieć jej, że ją kocham, tak często jej to powtarzałem, a tak; dalekim byłem od myśli, że mogłyby się kiedy ziścić żartobliwe przepowiednie starszych! Gdybym się dowiedział, że idzie zamąż, kochał