na jego twarzy, świadczył on bowiem, że jestem niepospolicie w łaskach u starego Jacentego, a tem samem u całego domu, bo Jacenty kochał lub nie cierpiał tych tylko, których kochał lub nie lubił właściciel Starej Woli wraz z całą swoją rodziną. Nienawidził też przedewszystkiem w pierwszej linii, landsdragonów i komisarzy cyrkularnych, a w drugiej linii pana Efraimowicza, sąsiada Starowolskich, mianowicie za to, że komisarze tego rodzaju stanowili jego ulubione towarzystwo.
Było jeszcze przed śniadaniem; całe pół godziny dzieliło mię od chwili widzenia się z Elsia. Nie wiedziałem, czy mogę wejść do pokojów, w których zazwyczaj przebywały panie, nie śmiałem pytać się o to, aby nie zdradzić mojej niecierpliwości. Nie miałem pretensyi, aby Elsia wybiegła na moje powitanie, jak to uczyniła była Hermina, ale przykro mi było, że widziałem ją tylko na chwilę w oknie.
Przechadzaliśmy się z rotmistrzem i Józiem po dziedzińcu, naokoło gazonu; p. Starowolski, który wiedział ogólnikowo, że stosunki moje z moim opiekunem nie należały do najprzyjemniejszych, a interesował się bardzo moim losem, wypytywał mię o to i o owo. Opowiedziałem mu w krótkości historyę moich i p. Wielogrodzkiego zatargów z p. Klonowskim, nie pomijając i owego zajścia z p. Przesławskim.
Żałowałem tego jednak, rotmistrz był bowiem tak oburzony groźbą i przewrotnością Klonowskiego, że przeczuwałem, iż opowiadanie moje da powód do jakiejś awantury. Rotmistrz pytał się, czy Klonowski zażądał satysfakcyi od Przesławskiego. W odpowiedzi omal nie wypaplałem podsłuchanej rozmowy państwa Klonowskich, ale urwałem nagle moje opowiadanie, Wlepiając wzrok w okno, w którem przed chwilą widziałem Elsię. Była ona tam i teraz, ale obok niej dawał się tam także widzieć olbrzymi kołnierz od kolorowej, angielskiej koszuli, w towarzystwie niemniej olbrzymiego fontazia od seledynowej krawatki, a właściciel tych akcesoryów, jakkolwiek nie widać było jego malutkiej twarzy, nie mógł być wątpliwym dla mnie.
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/235
Ta strona została przepisana.