powodzeniem. Mieszkaliśmy w małym dworku, którego jedną połowe zajmowała właścicielka, wdowa po urzędniku, pani Buschmüllerowa, matka dwóch córek, równie imponujących wzrostem, jak tusza i żywemi kolorami twarzy. Dla mnie obydwie panny Buschmüllerówny były ziszczeniem nieboburczego projektu Wieży babilońskiej, a kiedy czytałem historyę Tytanów, co spiętrzyli Olimp na Ossę i próbowali przeprowadzić w pozasądowej drodze rumacyę przeciw śp.
Jowiszowi — wyobrażałem sobie zawsze, że gdyby panna Adela stanęła na barkach panny Józefy, dobry Tytan z łatwościa po nich dostałby się do nieba. Młodzież miejscowa atoli dojrzalszy oczywiście odemnie miała sąd o pannach Buschmüller — były one pięknościami en vogue, i co niedzieli w pomieszkaniu ich matki zgromadzał się kwiat dandysów Żarnowa, złożony z jednego dependenta od adwokata, z jednego dyurnisty sądowego, z jednego prowizora z apteki i z jednego oficyała niewiadomej mi władzy, który podówczas był już starym kawalerem, i dotychczas, jeżeli żyje, pewno się nie ożenił. Prowizor grywał na skrzypcach, dyurnista na gitarze, oficyał na flecie, a dependent na wiolonczeli, panna Adela i panna Józefa naprzemian mordowaly klawicymbał, efekt zaś ogólny był taki, że myszy z naszego mieszkania emigrowały co niedzieli i wracały dopiero koło środy, i to bardzo ostrożnie.
Mieszkanie nasze składało się z dwóch pokoików i kuchni, i umeblowane było tak schludnie i czyściutko, że pani Buschmüllerowa nieraz głośno oskarżała moja matkę o pretensyę do elegancyi i wystawy — choć nie było tam ani jednego przedmiotu zbytkowego, ani jednego, odpowiadającego wymaganiom mody. Najwięcej ponoś obrażało demokratyczny zmysł pani Buschmüllerowej kilka szaf z książkami, bo u niej, opçócz kalendarza i kilku starych zeszytów nut, dział artystyczno-literacki wcale nie był reprezentowany. Matka moja nie była, broń Boże, tem, co Francuzi nazywaja bas-bleu, nie bawiła się w uczona, literatkę, ani w poetkę, ale obrawszy z konieczności zawód nauczycielki, czytała wiele i uczyła się do końca życia, dla swoich elewów,
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/24
Ta strona została przepisana.