rotmistrz przestrzelił żebra, mając lat piętnaście. Rotmistrz uśmiechnął się, lecz później uchwalił, że musi przecież sam pojechać po nas do lasu i nakręcić uszu „tym smarkaczem“, aby nie robili awantur. Tu dopiero nastąpiła owa interwencya Elsi, o której wspomniał rotmistrz, i która była ponoś zbyteczną, bo pan Starowolski z jednej strony mimo wieku swojego i ojcowskiej powagi, nie mógł zaprzeczyć W głębi swej duszy, że sam w podobnym razie postąpiłby tak, jak ja i Józio; z drugiej zaś strony rad był, że dom jego uwolnionym będzie od konkurów p. Pomulskiego i od jego cioci, która jako dawna przyjaciółka miała wiele Wpływu na umysł p. Starowolskiej. Zdaje się, że była to taka swatająca ciocia, jakich jest wiele na świecie, i że gdyby tylko towar, który miała na sprzedaż tym razem, nie był w tak lichym gatunku, byłaby może pozbyła go się w Starej Woli, dzięki swojej dyplomacyi.
Drżałem na myśl, że co nie udało się jednej cioci, to mogło się udać jakiej innej. Elwira była już panną na wydaniu, a mnie tak jeszcze było daleko do czasu, W którymbym mógł na seryo myśleć o niej! Musiałem wprzód skończyć studya, zdobyć sobie jaką pozycyę, i to jaką! Im bardziej zastanawiałem się nad tem, tem niepodobniejszem wydawało mi się, abym kiedy mógł śmiało wystąpić jako kandydat do ręki panny Starowolskiej. Na teraz, było to dla mnie rzeczą jasną, że powinienem miłość moją ukryć na dnie serca, jako tajemnicę, nikomu nieprzeniknioną. Żałowałem, że zwierzyłem się z niej Józiowi, w chwili rozczulenia, która poprzedziła niedoszły mój pojedynek. Zaklinałem Józia, aby nie zdradził mię przed nikim, a najmniej przed Elsią. Poczciwy ten chłopak przyrzekł mi to święcie, tembardziej, gdy mu oświadczyłem, że nie śmiałbym pokazać się więcej w Starej Woli, gdyby ktokolwiek wiedział o moich uczuciach. Józio zwierzył mi się zresztą, że sam także zakochany jest na zabój, i to w pannie Grodziskiej z Czerniatycz, o ile sobie przypominam — powiadam: „o ile sobie przypominam“, bo Józio później tyle razy miał sposobność zwierzyć mi się, że jest zakochanym, i tak od-
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/245
Ta strona została przepisana.