nadziei, w praktyce wszedłem na taką drogę, jak gdybym miał i mógł mieć nadzieję. Nie wiedziałem jeszcze co pocznę, co w ogóle począć można w świecie, ale dawniejsze plany moje runęły na zawsze, a czułem w sobie tyle sił, zdolności i energii, że byłem pewny tryumfu i powodzenia na każdej drodze, którąbym obrał.
Po objedzie rotmistrz, jak zapowiedział, zaprosił mię do swego pokoju, gdzie mu Jacenty podał czarną kawę i cygaro. Kazał mi usiąść, ale zamiast palnąć mi obiecaną burę z powodu Pomulskiego, począł mi wyłuszczać powody, i dla których pragnął, aby Józio poświęcił się studyom technicznym. Józio miał być gospodarzem, a jako takiemu, wiadomości techniczne mogły mu przydać się więcej niż pandekta i instytucye. Przytem, rotmistrz nie lubił prawników i twierdził, że ci panowie, nauczywszy się pewnych prawideł, opartych na niewłaściwem nieraz zgeneralizowaniu tego, co wytwarza rozwój stosunków ludzkich, chcą potem według tych prawideł uszczęśliwiać społeczeństwo, które idzie swoim torem i nie ogląda się na ich urojoną naukę. Co mi to za nauka — powtarzał — w której co kilkadziesiąt mil co innego jest prawdą, a co innego fałszem: rozumiem przyrodników, matematyków, lekarzy, budowniczych, inżynierów, ci wszędzie zostają tem, czem są, bo umieją coś pozytywnego, a sofisterya i czcza paplanina nie popłaca w ich zawodzie. Wyjaśniwszy mi wten sposób, dlaczego Józio ma iść na technikę, rotmistrz zapytał mię, czy w istocie postanowiłem nieodwołalnie kończyć gimnazyum i wpisać się później na uniwersytet? Wszak dzisiaj w kraju otwiera się pole nierównie świetniejsze dla doo brych techników: przekonaliśmy się, że musimy otworzyć sobie nowe źródła dobrobytu materyalnego, że należy nam dźwigać przemysł i handel, powstają liczne przedsiębiorstwa, które mnożyć się będą ciągle i potrzebować będą specyalnie uzdolnionych i wykształconych ludzi! Opowiedziałem rotmistrzowi, że nie zdecydowałem się jeszcze co do wyboru przyszłego mojego zawodu, i że jestem właśnie teraz pogrążony w rozmyślaniu nad tym przedmiotem.
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/252
Ta strona została przepisana.