zapewne przywidziało mi się tylko, że się uśmiechnęła — nie jestem tego pewny.
— Więc pan Edmund nie chciał — zagadnęła mię figlarnie po chwilowej przerwie — abym szła za mąż za pana Pomulskiego?
— Nie miałem prawa chcieć albo nie chcieć — od parłem głosem skoncentrowanej rozpaczy, w którym jednakowoż dla niewtajemniczonego w stan mej duszy, mogło być także nieco opryskliwości.
— Czy pan... gniewasz się na mnie? — zapytała, ale tak łagodnie, tak pieszczotliwie, że bryła lodu musiałaby była rozpłynąć się pod dźwiękiem jej zapytania. — Panie Edmundzie?
I podała mi rękę, którą ośmieliłem się pocałować, bo i bez tego musiałem się schylić, aby nie widziała, żem się rozpłakał. W tej samej chwili przeraziłem się tego zbytku mojej śmiałości, ale snać nie wzięła mi jej za złe, bo uczułem w mojej dłoni lekki, ciepły, przedłużony uścisk jej drobnej rączki, którą powoli usunęła. Gdym się odważył popatrzeć na nią, była nieco zarumieniona i zakłopotana. Zmiana pozycyi jest bardzo dobrym środkiem wyjścia z położeń podobnych; zrozumieliśmy to i usiedliśmy dość blisko obok siebie, aby nie stać jedno naprzeciw drugiego.
— Czy to już jest rzeczą zdecydowaną — przemówiła, jak gdyby się nic nie stało — że książę Kantymirski żeni się z panną Klonowską?
— Mówił mi to sam p. Klonowski.
— A jak też wygląda ta panna Klonowska?
— Dobrej tuszy, rumiana...
— Ale zresztą, est elle-bien?
Popełniłem tę zbrodnię, że cały mój młody dowcip wysiliłem na opisanie panny Jadwigi, w sposób najniekorzystniejszy. Elsia śmiała się serdecznie, i kazała sobie jeszcze opisać księcia Etelreda, któremu także nie poszczędziłem rysów karykaturalnych.
— Nie rozumiem — powiedziała Elsia, gdy się przestała śmiać — nie rozumiem, jak ludzie mogą żenić się
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/257
Ta strona została przepisana.