Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/263

Ta strona została przepisana.

i uwolnisz mię pan od swojej opieki, albo też będzie zrobiony użytek z pańskiego skryptu.

Edmund Maulard.

Nie wiem, zkąd mi przyszedł ten koncept. Faktem jest, że nie miałem wyobrażenia, gdzie mógł znajdować się ów skrypt, i nie troszczyłem się o to wcale. Lecz pamiętałem doskonale, jak mocno pani Klonowska wyrzucała mężowi, iż nie odszukał tak ważnego dokumentu, a przypuszczałem wcale trafnie, iż list mój niepospolicie pomięsza szyki najzacniejszemu z opiekunów. Nie wiem, jakie były jego zamiary w istocie atoli, dał on mi pokój od tej chwili i nie odwoływał się więcej do swojej władzy — nie słyszałem o nim nawet aż do czasu, o którym później będę miał sposobność wspomnieć, chyba że wyczytałem raz jego nazwisko w gazecie. Było to, przypominam sobie, w kilka miesięcy po naszym wyjeździe do Starej Woli. Przy jakimś zjeździe obywatelskim, rotmistrz zrobił afront p. Klonowskiemu, nie chciał mu bowiem — podać ręki, a na zapytanie sąsiadów, dlaczegoby tak zrobił, opowiedział całą historyę o awanturze z p. Przesławskim. W skutek tego Klonowski zmuszonym był wyzwać rotmistrza, a ten kazał mu powiedzieć, że nie bije się z denuncyantami. Zaprosił tedy p. Klonowski około trzydziestu właścicieli tabularnych na obiad do Hajworowa, a między nimi był i p. Przesławski. Pito wiele wina i wielbiono zacność gospodarza domu, jego rozum i cnoty obywatelskie, zupełnie jak wtenczas, kiedy chodziło o wybór prezesa towarzystwa gospodarskiego. Po obiedzie zaś, wszyscy obecni właściciele tabularni nie wyjmując p. Przesławskiego, spisali i podpisali akt, mocą którego „wobec rozsiewanych niegodnych potwarzy“ zeznawali, iż Jaśnie Wielmożny Klonowski jest chlubą i — ozdobą obywatelstwa, jakoteż przeszłych, teraźniejszych i potomnych wieków, jak niemniej, że ojczyzna do zbawienia swojego potrzebuje takich tylko a nie innych synów. Akt ten ogłoszony był w inseratach, wraz z wszystkiemi podpisami, a rotmistrz wszystkich trzydziestu podpisanych wyzwał na pistolety, i każdy z osobna przyjeżdżał go przepraszać,