geometrya nie dają mi sposobu rozwiązania problematu, który miałem przed sobą. Chwilami wracała mi otucha, i jakiś wrodzony instynkt kazał mi się cieszyć w głębi duszy, że Elsia ma już lat dziewiętnaście a mimo jej piękności i mimo wielkiej estymy, jakiej używała jej rodzina, dotychczas nie pojawił się był w Starej Woli ani jeden konkurent ojej rękę, któryby miał szanse powodzenia. Okolica liczyła bowiem tylko takich epuzerów, którzy we wszystkiem nie o wiele przewyższali pierwszego mojego rywala Pomulskiego, z dalekich zaś stron zwabia zazwyczaj kandydatów do małżeństwa tylko szeroki rozgłos fortuny, a tej coraz mniej posiadał p. Starowolski.
To, co mię cieszyło i radowało, było powodem troski i zmartwienia dla krewnych Elsi, a mianowicie, dla krewnych płci żeńskiej. Odbywały się niezawodnie długie narady w tym przedmiocie między rozmaitemi ciotkami, i odzywały się coraz głośniejsze narzekania na rotmistrza, że nie chce przesiedlić się do Lwowa, albo przynajmniej wysłać tam żony z córką. Rotmistrz potrzebował nieraz więcej energii i stanowczości, niż jej okazał pod Ostrołęka, aby się oprzeć tym naleganiom, ale przenosić się do miasta nie mógł, bez narażenia majątku na ostateczną ruinę. Gdy mu mówiono, że zagradza los córce, odpowiadał staremi frazesami szlacheckiemi, których sensem moralnym było, że nie ruszy się ze Starej Woli, choćby Elsia miała zostać starą panną. Elsia, jak mię zapewniał Józio, nie myślała ani trochę o wyjściu za mąż, ale do miasteczka, choćby do takiego, jak Lwów, przeniosłaby się była rada, i nieraz pomagała ciotkom przypuszczać szturm do rotmistrza. Nakoniec, gdy już zdaniem ciotek, czas coraz bardziej naglił, rozstrzygnęła kwestyę owa ciocia Elżbieta, o której mi raz wspominał Józio. Zapisała Elsi piękna wioskę, ale pod warunkiem, że pojedzie z nią do Lwowa i tam zamieszka. Rozpoczęliśmy właśnie byli czwarty rok nauk technicznych, kiedy Józio otrzymał od Elsi bardzo długi list, zawierający doniesienie, iż na zimę pani Leszczycka sprowadza się do miasta i zabiera ją z sobą. List ten miał post-scriptum,
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/269
Ta strona została przepisana.