raz pocznę z tą salopą; zrobiliście ze mnie takiego dziwoląga, że nie mogę pokazać się na ulicy.
— Niech ciocia wdzieje futro, zimno jest bardzo.
— Co też ty pleciesz, czy Widziałeś kiedy, aby kto nosił futro w październiku! Idź-że proszę cię do Balka i nie zapomnij wstąpić po drodze, gdziem ci mówiła, a powiedz mu, że niżej dwiestu reńskich nie dam starego fortepianu, a do nowego dopłacę najwięcej pięćdziesiąt.
— Ależ ciociu kochana, co ja z nim pocznę, skoro nie chce dać więcej jak 80 za tamten, który zresztą doprawdy jest bardzo zrujnowany!
— Mój Boże, mój Boże, strach, jak ty jesteś do niczego! A, to jest pan Mularski! Bardzo mi przyjemnie! Proszę pana, czy nie byłby pan łaskaw pofatygować się do pani Mamułowiczowej i poprosić o tego kucharza, którego mi obiecała? Jestem w takim kłopocie, że nie uwierzysz pan, je ne sais ou donner de la tête, a ten Józio zupełnie nie ma głowy na karku. I proszę pana, możeby mi pan po drodze znalazł jakie dobre pomieszkanie, tylko nie wyżej, jak na pierwszem piętrze, bo schodów nie cierpię, i ze stajnia na parę koni. Oto tak, wie pan: przedpokój, na lewo drzwi do salonu, na prawo do garderoby, potem kredens, budoar dla Elsi jeden, a dla mnie drugi, pokój jadalny i sypialny, śpiżarnia jedna zimna a druga ciepła, kuchnia i pokój dla sług. Tylko proszę pana, aby nie było drogo, najwięcej trzysta reńskich, i aby nie było szynku, ani kawiarni w tej samej kamienicy, ani w sąsiedztwie! I niech pan będzie łaskaw, mój kochany panie Malarkiewicz...
— Moulard, do usług pani dobrodziejki.
— Mój kochany panie Malheur, niech pan będzie łaskaw zrobić to jak najprędzej, bo tu w hotelu obdzierają człowieka ze skóry, i chciałabym przeprowadzić się zaraz jutro. Ja bardzo przepraszam, że pana fatyguję, ale mówiła mi Elsia, że mogę liczyć na pana, a na Józia w niczem spuścić się, nie można. Ach, zapomniałam! — Tu ciocia zwróciła się ku komodzie i dźwignęła z niej ciężką i dużą
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/273
Ta strona została przepisana.