się w panu Dominiku. W istocie, rozmawiając z nim, obydwaj z Józiém lgnęliśmy do niego, i mimowoli przejmowaliśmy się naprzemian to owem olimpijskiem uczuciem lekceważenia, z jakiem on traktował rojącą się wkoło publiczność hotelową, to znowu cywilizowanem przeświadczeniem o potrzebie pewnych względów towarzyskich dla tej „kanalii“, to nakoniec, koleżeńską i przyjacielską poufałością. Tak nam się jakoś zrobiło dobrze i swojsko, że kiedy przerzedził się rój gości w restauracyi, i kiedy p. Dominik zapronował nam, byśmy na cześć tego pierwszego poznania się, jego dalekiego kuzynowstwa z panią Leszczycką a tem samem dalszego jeszcze trochę powinowactwa z Józiem, mojej nakoniec przynależności do tego kółka, jako kolegi Józia i przyjaciela domu, wypili butelkę szampana, żaden z nas nie miał nic przeciw temu. Szampan jeszcze bardziej rozwiązał usta; przy drugim kieliszku pan Dominik wniósł zdrowie „tego, co każdy z obecnych chowa w głębi duszy“. Trąciliśmy się żywo kieliszkami — Józio oczywiście, ze względu na pannę Wandę Marszewską, ja, ze względu na świeże moje, tak bohaterskie i piękne postanowienie, i na szczęście Elsi, a p. Dominik... dalipan, nie wiem już teraz, z jakiego względu, meże z uwagi na piękny kolor, jaki miał Ay crêmant impérial i na drobne perełki, w których uciekać chciał z czary. Józio, którego akademickie finanse ze względu na przegrywane bardzo często partye „kręgielek“ były mniej więcej w tym stanie, w jakim są finanse austryackie, hiszpańskie i tureckie, Józio tedy skorzystał z chwili, w której p. Dominik radził się kelnera, czy ma zapalić lanzas, czy regalia — i spytał mię pokryjomu, czy mam nieco monety przy sobie. Na potakującą moją odpowiedź, kazał przynieść drugą butelkę szampana — p. Dominik nie mógł się już wyprosić — „kanalia“ t. j. szanowna publiczność, wypróżniła restauracyę do reszty, i zostaliśmy sami.
Wobec tak niezwykłego zdarzenia, ja i Józio zaryzykowaliśmy jeszcze po jednem regalia grande, i było nam wszystkim bardzo dobrze. Józio nucił jakiegoś walca Ar-
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/284
Ta strona została przepisana.