kolega z kadeta został lejtnantem. Dziś niestety utrudniono już w Austryi ludziom ten sposób robienia karyery: kto chce zostać oficerem, musi robić rozmaite egzamina i pocić się nad książkami jak student. Gucio trafił jeszcze na lepsze czasy: chodził więc po ulicach i pobrzękiwał pałaszem, miał służącego przybranego w kostium csikos’a, rozmaite wózki węgierskie, konie, bicze i szpicruty, jednem słowem wszystko, czego mu potrzeba było do szczęścia. Miał zresztą i przyjaciół: nimeśmy się rozeszli z restauracyi, wpadła ich tam cała banda, z wielkim gwarem i trzaskiem. Ku niewielkiej mojej radości poznałem w tem gronie dwóch znajomych: owego księcia Kantymirskiego, który miał żenić się z panna Klonowska (ale się nie ożenił, bo wziął sukcesyę), i pana Kazimierza Pomulskiego. Książę raczył sobie przypomnieć, że mię Widział przed laty w Hajworowie, a Pomulski tak pijany, że się ledwie trzymał na nogach, witał i mnie i Józia z takim czołem, jak gdyby nigdy nie zaszło między nami nic podobnego, jak ów niedoszły pojedynek w Starej Woli. Nie wiedziałem, jak się zachować wobec takiej dozy bezczelności, gdy jednak Gucio przedstawił nas ceremonialnie jednemu po drugim ze swoich znajomych, wśród gwaru i ukłonów zmuszony byłem nie zważać dalej ha Pomulskiego. Spostrzegłem natomiast, że pan Dominik wobec tej inwazyi przyjaciół Gucia przybrał napowrót ową olimpijską minę, którą miał u p. Leszczyckiej, zawołał kasyera, zapłacił i oświadczywszy, że ma „termin w sadzie“, pożegnał się z nami i wyszedł. Nie słyszałem nigdy, aby na tak późną godzinę naznaczano termina sądowe; domyślałem się więc, że p. Dominikowi całe to towarzystwo było nie do smaku, i w istocie później spostrzegłem, że ile razy groźny mój rywal chciał wynieść się zkąd, gdzie go zatrzymywano, tyle razy zapewniał, że ma „termin w sądzie“. Jeżeli zaś wyjątkowo potrzeba takiego pretekstu zachodziła tak późno, że już wszystkie kamienice, a tem samem i gmachy sądowe były zamknięte, to niezawodnie p. Dominik miał klienta, który odjeżdżał w nocy, i z którym koniecznie musiał się widzieć przed jego odjaz-
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/288
Ta strona została przepisana.