prawdą, wiem tylko, że struchlałem, jak gdybym popełnił okropną zbrodnię. A ona? Ona rozśmiała się:
— Patrz pan, Józio drzymie! Józiu, Józiu! — zawołała, trzęsąc go lekko za ramię — wstawaj, pan Dominik wnosi zdrowie wszystkich dusz w sukniach!
— Pan Dominik — mruknął Józio ziewając i przecierającoczy — czego ty chcesz od pana Dominika? Pan Dominik jest dżentlman!
— O, niezawodnie! Nawet bardzo pięknie ufryzowany dżentlman! — Tu psotnica usiłowała naśladować pewien ruch podbródka, właściwy panu Dominikowi, i wygłosić równie uroczyście jak on: „Najniższy sługa pani dobrodziejki l“ Elsia zauważała doskonale kontrast, jaki zachodził między znaczeniem tych słów a tonem, jakim były powiedziane: na seryo bowiem, gdy pan Dominik mienił się „najniższym sługą“, trudno było wyobrazić sobie człowieka mniej niż on obiecującego rzeczywistych najniższych usług.
Więc nie strzaskała mię piorunem swojego oburzenia; nie rozgniewała się nawet, kiedy świętokradzkiemi usty dotknąłem jej warkocza, a żartowała z pięknego pana Dominika! Więc niewczesnemi były wszystkie moje decyzye, pełne bohaterskiej rezygnacyi, powzięte przy obiedzie!
Ach, jakiż to szalenie długi i szalenie niedorzeczny list napisałem tego wieczora do Herminy, kiedy już przy‹ prowadziłem Józia do domu i ulokowałem go do snu, a zostałem sam z mojemi wątpliwościami, nadziejami i drżeniami! Jak mocno było mi w tej chwili potrzebnem to serce siostry i przyjaciółki, któremu mogłem powierzyć wszystko, co czułem i myślałem! Gdyby Hermina mogła widzieć i słyszeć wszystko, co mię obchodziło, serce jej odgadłoby niejedną „rzecz, której ja rozumowaniem dociec nie mogłem, dałoby mi niejedną wskazówkę, dałoby mi otuchę i siłę, której potrzebowałem. Ale Hermina była daleko, i nie wiem, czy wiele mogła wyrozumieć z tego chaosu słów, które spisałem na dwóch ćwiartkach listowego papieru.