ze sługą z tamtej strony domu — a wnet wymowa zacnej wdowy po c.k . sekretarzu Buschmüllerze przybierała demostenesowskie rozmiary obok doniosłości głosu stróża nocnego i dobitności wyrażeń, której od tego czasu nie znalazłem poza łamami „Przeglądu Lwowskiego“ — a treścią każdej takiej filipiki bywało zazwyczaj wszystko, co tylko Szwajcarki zmyśliły o mojej matce.
W życiu publicznem naszem znany jest dotychczas jeden tylko sposób bronienia się przeciw obmowie i potwarzy — praktykują go zaś głównie dziennikarze. Przeciwnikowi, który cię spotwarza, oddajesz piękne za nadobne, starasz się uchwycić jego słabą lub śmieszną stronę, i obznajomić z nią jak najszerszy ogół. Wówczas albo zamilknie, albo będą mówić o nim tyle złego, że w porównaniu niczem się wyda, co on mówi o tobie. Nigdy zaś nie obroni cię jawna twoja niewinność, ani powołanie się na fakta niezbite, nieulegające powątpiewaniu. Ludzie mają uszy dla obelg, dla przycinków, dla oskarżeń wszelkiego rodzaju, ale nie mają oczu dla faktów i prawdy, a słuchać sprawia im mniej mozoły i więcej przyjemności, niż patrzećibadać. To też kto nie chce upaść w walce z światem, ten zaraz po pierwszych niefortunnych doświadczeniach przechodzi ze stanowiska obronnego w zaczepne, i każdy spór u nas składa się z szeregu uderzeń, zwanych w szermierce coup fourré, gdzie zapaśnik nie odbija ciosu przeciwnika, ale ze swojej strony bije, ile wlezie. Nie pochwalam tego systemu, ale przekonałem się, że jest jedynie skutecznym, w wielkich i w małych sprawach. Gdyby matka moja chciała była użyć go w Żarnowie, mogłaby była przeciwniczki swoje z czasem zmusić do odwrotu, bo każda z nich miała więcej niż jedną słabą stronę, a cały ich obóz był jeszcze więcej głupi niż niegramatyczny. Ale nie było nigdy kobiety mniej pochopnej do użycia tej broni, jak moja matka. Cicha i cierpliwa, zadumna aby się bronić, zanadto zamknięta w sobie, aby się żalić, znosiła wszystko ze spokojem umysłu niezrównanym. Jeżeli czasem pani Buschmüllerowa wpadła w swój głośny zapał oratorski, matka wołała mię do pokoju,
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/31
Ta strona została przepisana.