Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/35

Ta strona została przepisana.

bieniu przeciwnej strony, a zadowoleniu autorskiej miłości własnej, pierwsze nasze „prace literackie“, a nakoniec na wzór „Dziennika Mód Paryskich“ zaczęliśmy redagować czasopismo, którego każdy numer wychodził w dwóch bardzo kaligraficznych odpisach, jeden dla mnie, a drugi dla Herminy. Wielkie to szczęście, że policya metternichowska nie Wpadła nigdy na ślad tego wielce niebezpiecznego wydawnictwa, bo nie wiem, coby się z nami było stało, a znane są wypadki, w których podobne igraszki dziecinne dały powód do kolosalnych procesów kryminalnych. Szanowny czytelnik może przytem powziąć godne wyobrażenie o niezrównanym, wrodzonym, zdrowym rozsądku Herminy, jeżeli rozważy, iż mimo tych pod pewnym względem niepokojących początków, nie jest ona dziś ani poetką, ani uczoną, ani literatką — nie tłómaczy ani Darwina, ani Veuillota, nie miewa odczytów o emancypacyi kobiet, nie uczyła się medycyny, nie drukuje wierszy, ani powieści, ani rozpraw krytycznych — ale, jak się to później pokaże, została wierną powołaniu i przeznaczeniu kobiety. Gdybym się nie bał być nieskromnym, starałbym się pozyskać i dla siebie nieco podobnego uznania — jakkolwiek bowiem w dwunastym roku mojego życia już byłem redaktorem, poprawiłem się później, i literatura tutejszokrajowa nie ma mi do wyrzucenia ani jednego arkusza niepotrzebnej makulatury epowiadanie niniejsze jest jedynem mojem pismem, które ujrzy może światło „czernidła drukarskiego“, i to nie w celu przemycania mię w poczet „znakomitych naszych“ powieściopisarzy, ale dla ulżenia mojemu sercu i dla wymierzenia sprawiedliwości w tym i w owym kierunku.
Państwo Wielogrodzcy szukali mojego towarzystwa dla Herminy — w czem, ze względu na ówczesny dziecinny nasz wiek, nikt nie będzie zapewne upatrywał nic niewłaściwego. Chodziło im oczywiście i głównie o konwersacyę francuską dla ich córki, i o częstsze towarzystwo mojej matki. Wiadomo zresztą, że takie stosunki zażyłości i przywiązania między dziećmi, w późniejszym wieku nie zostawiają najczęściej po sobie nic, oprócz chyba przyjaźni