Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/40

Ta strona została przepisana.

jak najlepszej opinii. Przy każdym, jakimkolwiek wyborze, on bywał kandydatem, za którym oświadczała się większość, przy każdym sporze sąsiedzkim jego proszono na sędziego polubownego, a ktokolwiek chciał nakłonić szlachtę do jakiego ważniejszego zbiorowego kroku albo objawu opinii, musiał rozmówić się z panem Klonowskim. Nie wiem, czemu to przypisać, może mojemu cudzoziemskiemu pochodzeniu i odmiennej w skutek tego organizacyi mózgu — ale faktem jest, że p. Klonowski, który podbił serca swoich ziomków i sąsiadów, mojego na pierwsze wejrzenie podbić nie mógł. Był to mężczyzna średniego wzrostu, a uderzająca cechą, jego ñzyognomii było to, że miał włosy i wąsy tak jasnego koloru blond, iż zdawało się, jakoby skóra na jego twarzy, pomalowana wodną farbą, i zwilżona przypadkiem, zafarbowała jego zarost pierwotnie bezbarwny. Nie chciałbym skrzywdzić jasnych blondynów, i nie skrzywdzi ich też moje indywidualne uprzedzenie, niepoparte żadnym racyonalnym doWodem, muszę atoli wyznać, iż czuję z natury nieprzezwyciężona nieufność do ludzi, których włosy jaśniejsze są, niż skóra na ich twarzy. Okoliczność ta była też niezawoo dnie pierwszą przyczyną mojego braku sympatyi dla p. Klonowskiego. Nie podobało mi się także, iż oddając mojej matce półroczny procent od jej kapitału, wynoszący 180 złr., kładł w szczególnie dobitny sposób nacisk na swoją punktualność i akuratność w interesach — powiedziane to było tonem, który dawał do myślenia, że pół biedy jest jeszcze być wierzycielem p. Klonowskiego, ale biada temu, ktoby był jego dłużnikiem! W istocie, bawił on u nas godzinę i przez cały ten czas opowiadał tylko o przysługach pieniężnych, które wyświadczał swoim sąsiadom i swoim włościanom, i o stratach, jakie ponosił z tego powodu. Na mnie nie raczył zwracać uwagi, przy odejściu tylko uszczypnął mię w policzek i odwracając się do matki, zapytał:
— Cóż? Kawaler, czy chodzi do szkoły?
— Nie, panie dobrodzieju, uczy się prywatnie, pod mojem okiem. Chciałabym posyłać go dopiero do szkół wyższych....