pieniądze zapewnił go, że szlachcic Klonowski nie powie radcy nadzorczemu Klonowskiemu ani słowa o tem co się stało!
— Bardzo to szlachetnie ze strony pana dobrodzieja, nieborak ten ma żonę i dzieci i mógł stracić posadę, choć stracone pieniądze były w tak pewnem ręku. Wszelako, wracając do Moulardów, śmiałbym już przez sam wzgląd na przypadki, jakie mogą zdarzyć się nam śmiertelnym ludziom...
— Proszę panów na herbatę — przerwała w tej chwili, wchodząc do pokoju, pani Wielogrodzka. Pan Klonowski zaczął wypraszać się, że mu daleko do domu, i dziś jeszcze musi wyjeżdżać — rozpoczęły się ceremonie długie i opiekun mój, wśród mnóstwa komplimentów, zrobionych gościnności państwa Wielogrodzkich, został na herbacie. Gdyśmy się zgromadzili wszyscy w jadalnym pokoju, p. Klonowski pogłaskał mię po twarzy i pocałował w czoło, poczem odwrócił się nagle i otarł łzy, dobywające mu się z oczu. Tkliwe moje usposobienie uczuło niewymowną Wdzięczność za tę oznakę współczucia — było to więcej, niż spodziewałem się po człowieku o tak szorstkich pozorach, chociaż o wewnętrznej jego wartości powziąłem już był jak najlepsze wyobrażenie z rozmowy, której byłem mimowolnym słuchaczem. Szczególnie ujęła mię była anegdota o kasyerze Banku kredytowego — resztę niebardzo rozumiałem. Pani Wielogrodzka zachwycona była moim opiekunem — chwalił on rubasznym swoim sposobem i herbatę i zakąski, i Herminę, i troskliwość gospodyni domu, i zacność a światło komornika, i kazania ks. wikarego Olszyckiego, który był w wielkiem zachowaniu u państwa Wielogrodzkich, a o ile sobie przypominam, zasługiwał na to w zupełności, Komornikowa poważała tego księdza, bo był przykładny i dobroczynny, a kaznodzieja, jakich mało; komornik lubił go, bo był przytem wesół, oczytany, nie zawracał oczu nawet przy Oremusie i cenił dobre uczynki wyżej niż posty. Pan Klonowski podzielał jedno i drugie zdanie — a przeplatając dyskurs częstem „mości dobro-
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/58
Ta strona została przepisana.