Robinson Crusoe na odludnej swojej wyspie pierwszego dnia po rozbiciu się okrętu nie mógł ścierać się przykrzej i bezskuteczniej z ñzycznemi warunkami życia, jak ja w tych oficynach hajworowskich, których właściwy lokator, pisarz, opuścił był dawno swoje legowisko i wyszedł prawdopodobnie na gumno. Nigdy przedtem w życiu nie byłem wtem położeniu — zawsze jakaś czarodziejska dłoń przygotowywała dla mnie wszystko, o czem w tym wieku już sam powinienem był pamiętać. Owóż tedy, wątpię, by to kogo rozrzewniło, ale niemniej przeto jest to opłakanym faktem, iż wlepiwszy oczy w moje zabłocone buty, rozpłakałem się w głos i z bolem serca stwierdziłem, jak marną była moja biegłość we wszystkich czterech Operacyach arytmetycznych, tak zwyczajnemi, jakoteż dziesiątkowemi ułamkami, wobec problematu, z której strony dotknąć się tej zawalanej pary obuwia. Antek przerwał moje kwilenie, pojawiając się z szorstkiem wezwaniem, abym się ubierał, bo „pan już kazał zaprzęgać“. Tragi-komiczna moja sytuacya doszła W tej chwili do swego szczytu, i rozpacz zapewne natchnęła mię, co mam czynić. Mówią, że zwierzęta instynktem wynajdują zioła, które im niosą ulgę w chorobach. Snać podobnym instynktem wiedziony, sięgnąłem pod kupę szalów, która mi służyła za wezgłowie, wydobyłem z węzełka garść drobnej monety ipoprosiłem Antka, aby wzamian za tę mamonę, pomógł mi przy mojej toalecie. Antek zrobił minę człowieka, decydującego się do poniesienia wielkiej ofiary, lecz spojrzawszy na jej cenę, skłonił się głupkowato i nietylko pomógł mi ubrać się jak najstaranniej, ale od tej chwili tytułował mię już ciągle „paniczem“. Zdumiałem się niezmiernie nad tym magicznym wpływem, jaki mieć może suma dwudziestu kilku centów na położenie materyalne imoralne człowieka, czułem się podniesionym i uradowanym jak Archimedes, kiedy wyskakując z wanny, wykrzyknął swoje: Heureka! Wszak i ja, bez obcej wskazówki, drogą empiryzmu i intuicyi, rozwiązałem był właśnie wielką sünksową zagadkę życia, o ile ono polega na noszeniu czystych butów i na umywaniu się bez bezpośredniej styczności ze studnią. Antek posunął swoją
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/67
Ta strona została przepisana.