Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/70

Ta strona została przepisana.

— Sądziłem, że procent od kapitału mojej matki wystarczy na moje utrzymanie, i że nie potrzebuję nikomu być ciężarem. Pan Krutyło mówił mi, że tutaj płacą za wikt i za stancyę po dwanaście do pietnastu reńskich miesięcznie.
— Łotrze! Urwiszu! Ja cię nauczę rezonować! Patrzcie-no, jaki mi matematyk! Co ty głupcze wiesz o kapitaliku twojej matki, i jak śmiesz przepisywać mi, gdzie i jak ciebie mam umieścić? O, dobre ziółko z ciebie; muszę ja poprosić prefekta, aby z ciebie czemprędzej plagami kazał wytrzepać te fantazye! Poczekaj-no, poczekaj! A teraz... marsz, zabieraj książki i chodź. Guciuniu, serce, nie wdawaj się moje dziecko z tym lampartem, to nie dla ciebie towarzystwo! A czy nie boli cię głowa? Jakoś mizernie wyglądasz. (Gucio wyglądał jak piwonia W pełni swojego rozkwitu). No chodź synu, pójdziemy!
I poszli — Gucio z gębą pełną daktylów, któremi osładzał sobie przykrą drogę do gramatyki, ja z zaciśniętemi zębami i z legendą w głowie o Dawidzie, który zabił Goliata, choć był taki mały. Byłem wtem samem usposobieniu, co wówczas, gdy omal nie rozbiłem głowy pani Buschmüllerowej — nie wiem co wstrzymało mię od podobnego wybuchu. Może bałem się p. Klonowskiego, a może dojrzałem od owego czasu, przez boleść i smutek ciężki i drobne przytem nieprzyjemności. Drżałem strasznie i czułem, że wszystka krew zbiegła mi się do serca, ale nie powiedziałem ani jednego słowa, ani jednej łzy nie uroniłem. Nie zważałem nawet, że p. Krutyło, który wobec p. Klonowskiego objawiał zawsze niezmierną nastojaszczość, szturknął mię potężnie, gdy przyzostałem się trochę przy wyjściu z domu zajezdnego.
Na pierwszem piętrze zabudowania klasztornego. znaleźliśmy księdza prefekta w jego „kancelaryi“, w której stał długi stół nakryty zielonem suknem, jak we wszystkich w świecie kancelaryach. Prefekt, człowiek podeszłego wieku, trochę ułomny, miał rysy twarzy pełne łagodności i inteligencyi, i odpowiednie im obejście. Przywitał się bardzo serdecznie i wesoło z panem Klonowskim, wziął z kolei Gucia