chłopców zaczęła wołać: fagas! fagas! i Mykietiuk wstydził się okropnie, iż mię oskarżył przed katechetą. Usiłował nawet ile możności naprawić swój błąd, bo kiedy wszyscy poszli na obiad, a ja sam jeden zostałem w pokoju, przyniósł mi W sekrecie kawałek pieczenii olbrzymich pierogów z serem, co było tym szlachetniejszym czynem z jego strony, ›gdy miał oko równie spuchnięte, jak moje czoło, po owej walce porannej. Przeprosiliśmy się tedy i odtąd nie miałem z nim żadnej nieprzyjemności — owszem, przyjmował odemnie od czasu do czasu po parę „szóstaków“ i czyścił mi za to buty i suknie, ścielił łóżko i oddawał inne usługi, do których snać na wieczne czasy miałem być niezdolnym.
Nie miałem apetytu i zamiast oddać sprawiedliwość produktom kuchni zakonnej, zasiadłem do pisania długiego listu do Herminy, w którym opisałem dokładnie wszystko, co mi się wydarzyło od czasu naszego rozstania — a po` nieważ szanowny czytelnik przekonał się już z własną szkodą, że krótkość nie jestmoją wadą w opowiadaniu, więc wyobrazi sobie zapewne, że list musiał być bardzo długi. Skończywszy go i odczytawszy, rozpłakałem się nad nim i tak siedziałem przy stole, oparty na obydwu rękach, szlochając nad opisem mojej niedoli. Nie spostrzegłem nawet, że ktoś wszedł do pokoju i zbliżył się do mnie, aż uczułem dłoń, która mię głaskała po głowie. Obróciłem się i ujrzałem księdza Makarego. Wstałem z krzesła i obtarłem oczy czemprędzej.
— Czego ty płaczesz? — zapytał mię łagodnie.
Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Ksiądz Makary rzucił tymczasam okiem na list, który leżał na stole, wziął go i przeczytał uważnie. Nie pytał mię już potem drugi raz, dlaczego płakałem, ale natomiast wypytywał mię bardzo szczegółowo o historyę mojego życia, o tych, których kochałem, lub znałem, i o sposób, w jaki pobierałem nauki. Słuchał mię z wielką ciekawością, zdawał się brać żywy udział w tem co mu opowiadałem i pocieszał mię, gdy Widział znowu łzy w moich oczach. Gdy doszedłem w opowiadaniu do wczorajszej mojej rozmowy z p. Klonowskim, kazał ją sobie powtórzyć parę razy i sądzę, że ustęp o le-
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/83
Ta strona została przepisana.