pomniało mi dobitnie niewykonalność mego złego zamiaru, uczułem się bezsilnym i bezwładnym, i z płaczem oparłem się o framugę okna. W tej pozycyi zastał mię ksiądz Makary, wracający z modłów nieszpornych do swojej celi. Zabrał mię z sobą, mówiąc, że ma do powiedzenia mi coś ważnego.
— Uspokój się, moje dziecko; co się tobie stało? — rzekł do mnie, gdyśmy już byli sami. Zamiast odpowiedzi, drżąc na całem ciele, podałem mu list Herminy. Kazał mi koniecznie wypić szklankę wody i usiąść, a potem przebiegł podane mu pismo z jakimś gorzkim i łagodnym oraz uśmiechem na twarzy.
— Czy przeczytałeś ten list do końca? — zapytał mię po chwili.
— Nie.
— To weź i przeczytaj. Nie bądź takim gorączką, mój kochany, zbadaj zawsze wszystko dokładnie i gruntownie, co cię obchodzi, a będziesz miał mniej powodów do smutku i do rozpaczy.
Machinalnie wziąłem list i czytałem dalej:
„Mama zmartwiła się także bardzo i tłómaczyła cię przed panem Klonowskim, że byłeś rozpieszczonym jedynakiem i nigdy nie miałeś sposobności obcowania z twoimi rówieśnikami, przyczem nie mogła utaić zdziwienia, zkądby ci się wzięły takie złe nałogi, skoro znamy cię tak dawno inigdy nic podobnego nie spostrzegłyśmy. To samo i ja myślałam, i coś mi mówiło w głębi duszy, że p. Klonowski albo mija się z prawdą, albo przesadza i przekręca ją, albo też jakiś zły człowiek oszukał go i okłamał. Wiesz, co tatko mój zawsze mówi o zakonnikach i jakie złe ma o nich wyobrażenie, wszystko to przyszło mi na myśl w tej chwili i przypomniały mi się straszne intrygi jezuitów, o których czytaliśmy razem w „Wiecznym Żydzie“, iż nawet małych dzieci nie oszczędzali“. (Faktem jest, że wpadł nam był raz w rękę pierwszy tom „Wiecznego Żyda“ iże przeczytaliśmy go do połowy, póki nam go nie odebrano.) „Błagałyśmy p. Klonowskiego, by miał wzgląd na twoje położenie — ach, nie daruję sobie tego nigdy, że całowałam
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/92
Ta strona została przepisana.