Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/94

Ta strona została przepisana.

winni, chybaby wszyscy byli tacy źli jak on, albo tacy nieroztropni jak my kobiety, które nie poznałyśmy się na sztuczkach p. Klonowskiego i byłyśmy gotowe uwierzyć mu, że dzień jest nocą. Sądzę teraz, że bardzo mało musi być ludzi tak szlachetnych i tak rozumnych jak mój tatko, i jestem bardzo dumna z tego, że jestem jego córką.“
„Kochany Edmundzie, nie bierz sobie tego bardzo do serca, że masz do czynienia ze złymi ludźmi — choć tatko mówi, że u nas jezuityzm wszystko opanował, to przecież jezuici Pana Boga opanować nie mogą i On się nami opiekuje. Bądź dobrym i dobrej myśli, i nie zapominaj o twojej szczerej przyjaciółce

Herminie.

„P.S. Tatko i mama kazali cię ucałować. Tatko dołącza do tego listu jakieś pieniądze, bo powiada, że mogą ci być potrzebne.“
Nim zdołałem ochłonąć z wrażeń, jakie ten list na mnie sprawił, O. Makary wyjął ze stolika inne pismo, które mi kazał przeczytać. Był to list pana Wielogrodzkiego, pisany do niego, i zawierał o opiece p. Klonowskiego nademną te same szczegóły, o których donosiła mi Hermina, i które zresztą czytelnik wyrozumiał już zapewne z całego mojego opowiadania, bo znane mi były przedtem i nie pojmowałem tylko ich znaczenia i związku — rzecz aż nadto, naturalna w moim wieku. List p. Wielogrodzkiego kończył się temi słowy:
„Byłoby to krzywdą dla Edmunda i krzywdą dla innych sierot, gdyby pozostał dłużej w konwikcie przeznaczonym dla dzieci bezwzględnie ubogich. Gdy jednak na razie władza opiekuńcza nad nim przysługuje wyłącznie p. Klonowskiemu, więc chciej, Ojcze Wielebny, donieść mi, ile będzie kosztowało umieszczenie Edmunda w pensyonacie klasztornym, przeznaczonym dla uczniów płacących. Dołączam kwotę, która wystarczy na część roku szkolnego, resztę natychmiast po zawiadomieniu odeszlę. Ponieważ zaś chłopiec ma, jak dostrzegłem, wiele ambicyi, więc racz go Ojcze Wielebny uspokoić, że pożyczam mu tylko te pieniądze, i że po