z p. Klonowskim, ale z jego rządcą, p. Krzaczkowskim. Rzecznik mego przeciwnika, dr. Krętalski, nie omieszkał skorzystać z tego faktu, by w piorunującej przemowie wykazać przysięgłym, jak kłamliwymi są zarzuty, poczynione przezemnie Klonowskiemu. Na domiar nieszczęścia nadeszło z Czartopola pismo sądowe, donoszące w suchej formie, iż śledztwo przeciw arendarzowi z Hajworowa zastanowione zostało „dla braku istoty czynu“; robotników zaś kolejowych ukarano za napad na moje mieszkanie, przedsięwzięty z powodu powstrzymania należącej się im zapłaty. Nadaremnie powoływałem się na zeznania, poczynione przez Szlomę przy pierwszem jego przesłuchaniu.w sądzie — nie było O nich najmniejszej wzmianki w piśmie sądowem. Dowiedziałem się później, że Szloma odwołał te zeznania w sądzie śledczym i skarżył się, że go do takowych biciem i złem traktowaniem zmusił p. adjunkt z Czartopola. Pan adjunkt w istocie uderzył był Szlomę kilka razy, i zapewne też, aby nie dać powodu do skandalicznego śledztwa, uznano za rzecz najświętszą „zatuszować“ całą sprawę i wypuścić arendarza. Tym sposobem, pozbawiony byłem dowodu, że Klonowski wszelkiemi sposobami starał się posiąść skrypt i listy, o których wiedział, że je mam w ręku.
Mimo tak nieprzyjaznych dla mnie konstelacyj nie straciłem ducha. Opowiedziałem przysięgłym dokładnie z umiarkowaniem stosunki moje z Klonowskim, a obrońca mój, dr. Ehrlich, z wielką zręcznością adwokacką wyzyskał ten fakt, że Klonowski wzbrania się dopuścić p. Wielogrodzkiego do świadectwa i nie pozwala, by zażądano od niższego sądu w Żarnowie aktów jego procesu z komornikiem.
Przysięgli słuchali z wielką uwagą tego wywodu, i w twarzach ich malowało się przekonanie, że Klonowski nie stawiałby trudności formalnych, gdyby jego sprawa była czystą. Zachowanie się mojego przeciwnika i cała jego postawa wystarczyłyby zresztą były dla fizyognomisty, by mię uznał niewinnym. Klonowski stracił był zwykłą pewność siebie i wił się pod zarzutami nie jak oskarżyciel, ale jak winowajca. Gdy opowiedziałem jego rozmowę z żoną, którą nie-
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/106
Ta strona została przepisana.