jest w przyjaźni z p. Wielogrodzkim i nigdy z nim się nie procesował.
Na tem skończył się pierwszy dzień rozprawy. W Łykopolu powszechnem było przekonanie, że akcye Klonowskiego stoją jak najgorzej. Mimo to ludzie życzliwi radzili mi, bym się miał na ostrożności, bo Klonowski i adwokat jego obrabiają przysięgłych na różne sposoby, a pensyonowany syndyk, którego biała broda tak mi imponowała, oddawna zostaje w poufnych stosunkach z Klonowskim.
Rozdrażniony byłem jednak w wysokim stopniu szykanami prawniczemi, których doświadczyłem, i niezdolny do przedsięwzięcia jakiegokolwiek kroku w mej obronie. Jakiś fatalizm owładnął mię, a raczej ubezwładnił. Zaledwie zdobyłem się na tyle energii, by stosownie do danego poprzednio przyrzeczenia, zatelegrafować komornikowi, jak postępuje moja sprawa. Nazajutrz rozprawa zaczęła się od przesłuchania p. Przesławskiego, owego szlachcica, którego Klonowski usiłował swojego czasu poróżnić z komornikiem i zrobić go narzędziem tak niegodziwie zmyślonej potwarzy. Rano jeszcze, wychodząc z hotelu, spostrzegłem na ulicy Przesławskiego i dra Krętalskiego zajętych żywą rozmową, nie mogłem atoli przypuścić ani na. chwilę, by szlachcic uległ jakiejkolwiek namowie i nie zeznał prawdy w sądzie. Jakież było moje zdziwienie i oburzenie, gdy prezes trybnnału począł pytać świadka! P. Przesławski zeznał, że zna pp. Klonowskiego i Wielogrodzkiego oddawna, i że o ile mu wiadomo, obadwaj zostają dotychczas w jak największej z sobą harmonii. Dr. Krętalski zażądał, by zeznanie to zanotowano w protokole. Gdy mi pozwolono z kolei dawać pytania świadkowi, p. Przesławski oświadczył, że nigdy nie miał nic do czynienia z żadnymi emigrantami lub zbiegami węgierskimi, i że ani z p. Klonowskim, ani z p. Wielogrodzkim o żadnej sprawie tego rodzaju mówić nie mógł, bo jako gospodarz zajmuje się rolą, a nie polityką. Nie chciałem wierzyć moim uszom, a ponieważ p. Przesławski siedział obrócony plecami do mnie, więc prosiłem, by mi popatrzył w twarz i by powiedział, czy jest gotów przy-
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/108
Ta strona została przepisana.