Zniosłem tedy, jak powiadam, dość heroicznie moją porażkę, co do mojej osoby — przykro mi było atoli pomyśleć, jak mocno zmartwi się nią poczciwy komornik. Nie mogłem zdecydować się na napisanie listu do niego, napisałem tedy do Herminy i pospieszyłem zobaczyć tę, której jeden uśmiech był mi droższym od wszystkich wygranych w sądzie i poza sądem. Zbywało mi jeszcze dość czasu przed wyjazdem na moją posadę u p. Pimmelesa; pani Leszczycka wraz z Elsią rozgospodarowały się już były na nowo we Lwowie; potrzebowałem tylko wdziać stosowny tużurek, wybrać stosowną godzinę, i kazać się zameldować — aby z tego padołu nędzy, walących się mostów kolejowych i niesłusznych wyroków, przenieść się naraz w raj niebiańskich rozkoszy. Uczyniłem to i trafiłem w dobrą porę. Cioci Elżbiety nie było w domu, Elsia przyjęła mię z ostatnim listem Herminy w rękach; otrzymała go była przed chwilą. Twarz jej cokolwiek smętna, rozpromieniła się na mój widok. Powiedziała mi, że doszło do jej wiadomości, ile miałem przygód i nieprzyjemności różnych od czasu, gdyśmy się nie widzieli. Ubolewała nad niemi niezmiernie i zapowiadała, że kiedyś będę musiał opowiedzieć jej to wszystko z szczegółami. Następnie wpadła na temat o Herminie. Zachwycała się jej listami, jej złotem sercem i wykształconym umysłem, które się w listach tych objawiały — nie posiadała się z radości, że może korespondować z moją siostrą. Byłem upojony myślą, że to ja byłem przedmiotem tej pożądanej i miłej korespondencyi; zdawało mi się, że przyszła pora przemówić samemu otwarcie w swojej sprawie. Miałem już na ustach stanowcze słowo — nie wiem, co mię wstrzymało. Elsia z wielkiem zajęciem wypytywała się o Herminę, czy dobrze wygląda i czy w istocie jest tak piękną, jakby sądzić można z fotografii? Zapewniałem, że jest nierównie piękniejszą, bo fotografia nie jest w stanie odtworzyć głównego wdzięku kobiet — świeżości, ani też uchwycić zwykłego, swobodnego wyrazu twarzy.
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/115
Ta strona została przepisana.