pani drogą, którą ci wskazuje nie interes, ale powinność, powinność święta. Ja spełnię moją, gdy... cię więcej nie będę oglądał!
Uścisnęła mi rękę i popatrzyła na mnie, ze łzami jeszcze w oczach.
— Pan masz szlachetne serce, panie Edmundzie, szlachetne i pełne niecierpliwych uniesień. Nie pozwoliłeś mi pan dokończyć tego com mówiła. Nie chcę majątku pani Leszczyckiej i starać się o niego nie myślę i nie będę. Chodzi mi tylko o to, aby ciocia nabyła pretensye, ciężące na Starej Woli, a mianowicie ten dług, który wypowiedziano i z powodu którego rozpisano licytacyę. P. Borodeoki poddał cioci tę myśl, i skłania się ona już do niej. Teraz pan zrozumiałeś, dlaczego mówiłam, że muszę jej dogadzać, „do czasu przynajmniej“. Jest wtem trochę machiawelizmu z mojej strony, lecz sądzę, że w tym wypadku z pewnością cel uświęca środki, tem bardziej, że ciocia nie poniesie tu wielkiej ofiary, bo nabywszy sumę ciężącą na Starej Woli, zostanie jej właścicielką. Czy pan uważasz, że znam się już na prawie, jak jaki adwokat?
— Chciej-że pani być i moim adwokatem, wobec siebie samej, bo w tej rozterce między rozpaczą a błyskiem niepewnej nadziei, tracę zmysły. Rozkaż mi pani, co mam uczynić, daj mi pani dobrą radę!
— Dzwoni ktoś, ciocia wróciła — zauważyła Elsia. — Dać panu dobrą radę?
— Będzie ona dla mnie rozkazem.
— Rozkaz, już dałam.
— Kiedy?
— „Forget me not!“ — wymówiła, a wraz z jej słowami ciocia Elżbieta wpadła do pokoju.
— Ah, mais c’est affreux, c’est un vrai scandale! — wołała pani Leszczycka. — Struchlałem na te słowa, zdawało mi się bowiem, że chodziło jej o moje tête-à-tête z Elsią. Przekonałem się jednak natychmiast, że to cioci wcale nie było w głowie. — C’est une dégringolade complète! — narzekała. dalej. — Na co też to zejdzie ta nasza
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/120
Ta strona została przepisana.