Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/134

Ta strona została przepisana.

inaczej nie rozumiem, dlaczegoby mu miał zawadzać Klonowski.
Jeżeli to było prawdą, co mówiła ciocia, to pan Dominik miał bardzo dziwny sposób objawiania swego „gustu“. Od dwóch lat, był trzy czy cztery razy w domu swojej kuzynki, a na ulicy kłaniał się jej z daleka i gubił się natychmiast między przechodniami.
— Czy pani dobrodziejka wątpi o prawdziwości zajścia, które mial Klonowski w Przemysłowicach? — zapytałem.
— Ani wątpię, ani nie wątpię, i wcale mię to nie obchodzi. C’est un jeune homme très-bien reçu, i to w najlepszych domach. Mogą sobie mówić, co chcą... Wszak o panu “’itolskim, naprzykład, opowiadali także to i owo, a pokazało się w końcu, że wszystko było nieprawdą, bo i marszałkiem go wybrali i ożenił się bogato.
— To są zapewne niewątpliwe dowody — odrzekłem ironicznie, badając wzrokiem Elsię.
— Pan Edmund podejmuje się stanowczo roli bociana — odparła. Tymczasem podniosła się pani Leszczycka i oświadczyła, że musi pójść położyć się trochę, z powodu swojej migreny. Raczyła atoli poprzednio zezwolić, bym przyszedł na herbatę.
— Panno Elwiro — odezwałem się, gdy odeszla — sądzę, że panią wrodzona dobroć serca unosi za daleko w obronie Klonowskiego. Są pewne rzeczy, których bronić niepodobna.
— A są pewne, których znosić niepodobna, przedewszystkiem zaś, takie ciągłe opiekowanie się kimś, takie narzucanie mu swojego zdania! Pan sądzisz, że ja idę za daleko, a ja sądzę, że wy wszyscy idziecie za daleko...
— Kto Wszyscy?
— Kto? Pan, Józio, moi rodzice, p. Borodecki, jednem słowem, wszyscy. Czy ja nie mam już ani szczypty własnego rozumu, ani szczypty własnej woli? Jedna tylko ciocia, która nie usiłuje mię krępować, bo ani nie ma prawa do tego, ani go sobie nie przywłaszcza!