I ty, mój bracie, nie jesteś szczęśliwy — widzę to z listu, który ci dołączam — miałżeby to być jeszcze jeden objaw fatalnoáci, która mnie ściga? Jeżeli mi co dobrego życzysz, dołóż wszelkich starań, aby się to pomyślnie dla ciebie załatwiło; nie unoś się chwilową goryczą, abyś później nie doznał żalu i nie zatruł sobie życia. Ty musisz cierpieć, Mundziu — ach, czemu nie jestem między wami, abym załagodziła, jeżeli jest co do załagodzenia. Napisz mi wszystko jak najobszerniej, i jeszcze raz zaklinam cię, nie jedź do Żarnowa, póki ci nie napiszę, że cholera ustała.“
Nie było nic do załagodzenia, tak dalece nic, że odrzuciłem pogardliwie na bok list Elsi, przysłany mi przez Herminę; nie miałem wcale ciekawości przeczytać, co zawierał. Za chwilę jednak pomyślałem, że dobrze będzie wiedzieć, co napisała Herminie i jak ubarwiła prawdę. Przejrzałem jej list, składał on się z kilku kartek narzekań, wypisanych zapewne z jakiejś książki: na świat, na los, a w szczególności, na trudność, dania się ludziom do poznania w takiem świetle, na jakie się zasługuje. Następowała znana już historya o cioci Elżbiecie i jej dwudziestu kilku tysiącach, potrzebnych do ocalenia Starej Woli, a nakoniec wzmianka, że „panu Edmundowi jakaś mucha siadła na nos“ i że jest dziecinnym w swoich wymaganiach, a zazdrośnym, jak Hiszpan, Włoch lub Turek!..
Sprawiło mi to pewną satysfakcyę, gdy spostrzegłem, że Elsia bardzo znacznie, i to w kardynalnym punkcie, mijała się z prawdą. List jej pisany był nazajutrz po scenie, która mi otworzyła oczy, a więc pisany w chwili, kiedy Elsia już od dwóch dni wiedziała o nieodwołalnem postanowieniu rotmistrza co do Gucia Klonowskiego i pani Leszczyckiej — a mimo to, opowiadała Herminie tę samą bajeczkę, którą mnie zbyła, gdym jej wyznał moją miłość i moje nadzieje. Nie wspominała też ani słowem o oświadczynach Gucia i o odpowiedzi, którą mu dała —
a cały jej list tchnął chęcią przedstawienia się Herminie w charakterze młodej osoby, pełnej uczucia i poświęcenia, a srodze zapoznanej. Odkryłem jeszcze coś więcej: Elsia nie wierzyła w bezin-
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/145
Ta strona została przepisana.