wypadkach, rozpędził ich biczem, obejrzał się, czy siedzę, i ruszył cwałem, roztrącając bardziej natarczywych.
Uwinąłem się szybko z mojemi interesami, u p. Pimmelesa i na poczcie, a dowiedziawszy się, że pani Starowolska jeszcze nie przyjechała, i mając parę godzin czasu przed sobą, wstąpiłem do p. Borodeckiego, aby zasiągnąć jego rady, co do napaści żydowskiej.
— O, znam ten weksel-powiedział mi — przynoszono go do mojej kancelaryi, ale ponieważ miałem powody przypuszczać, iż jest on już własnością starego Klonowskiego, i ponieważ prowadzę procesa przeciw Klonowskiemu, więc nie chciałem się podjąć prowadzenia procesu. Przyznam się tylko, że nie uważałem, iż pan byłeś współakceptantem. Nie pojmuję, jak pan mogłeś postąpić tak lekkomyślnie. Dawać akcept Guciowi Klonowskiemu, któremu żaden żyd nie chce już pożyczyć grajcara, bo ma więcej długów, niż włosów na głowie, a stary nie chce ich płacić! Dziwiłem się, że wykupił ten weksel, ale teraz rozumiem, dlaczego to zrobił!
— Ha, stało się — odrzekłem — radź teraz mecenasie, co począć.
— Trudna to bardzo rada: podpisałeś pan wprawdzie, będąc małoletnim, ale zarzuty nie były wniesione w przepisanym terminie i teraz egzekucya już jest prawomocną. Staraj się pan tylko, aby nie mieli na czem poszukiwać pretensyi, później, będzie można deponować należytość i wytoczyć proces... To szczęście pańskie, że areszt za długi jest zniesiony...
Niewiele wyniosłszy pociechy z tej rozmowy, wróciłem do hotelu, aby spakować moje rzeczy. Dyliżans odchodził za pół godziny, kazałem sprowadzić fiakra, znosić na dół moje tłumoki i podać sobie rachunek.
W tej chwili, jakiś niezwykły rumor na ulicy zwrócił moją uwagę na siebie. Przed bramą hotelu było wielkie zbiegowisko ludzi, wśród którego dostrzegłem dość sporą liczbę żołnierzy policyjnych, przypatrujących się pilnie hotelowi, jak gdyby stary ten gmach objawił nagle tendencye
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/148
Ta strona została przepisana.