nad sposobem, w jaki prowadzą się u nas podobne sprawy honorowe; każdy wie z doświadczenia, że nikt nie wychodzi z nich czysto, ani ten, co odmówił satysfakcyi, ani ten, co mu odmówiono. Kończy się na tem, że kto ma majątek i pozycyę, na tym wszystko przyschnie, a kto nie ma tych warunków, togo cały świat potępi. Uciekłem na górę, do mego pokoju, miotany bezsilną wściekłością. W tej chwili nienawidziłem kraju, w którym się urodziłem, nienawidziłem narodu, którego mową mówiłem, nienawidziłem ludzkości całej. Pojmowałem tego tyrana, co pragnął, aby ludzkość miała tylko jedną głowę, którąby można uciąć jednym zamachem.
Garson schował był list ks. Olszyckiego, znalazłszy go na stole, i oddał mi go na żądanie. List ten pisany był w tym samym duchu, w jakim ks. Olszycki w Żarnowie rozmawiał już raz ze mną o Herminia. Tchnął on przekonaniem, że ożenię się z nią wkrótce, i donosił mi o treści testamentu śp. komornika, którego egzekutorami byli dr. Goldman i ks. Olszycki. Testament opierał się także na przypuszczeniu, że Hermina będzie moją żoną. W takim razie, Hermina była uniwersalną spadkobierczynią, a miałam z nią wspólnie używać dochodów z majątku, wynoszących od 4 do 5 tysięcy złr. rocznie. Gdyby zaś małżeństwo nie przyszło do skutku, Hermina miała wypłacić mi 5000 złr. Oprócz tego dołączał ks. Olszycki kartkę zapieczętowaną, pisaną ręką śp. Wielogrodzkiego, która polecała mi jako rzecz sumienia, bym nigdy nie starał się dowiedzieć o właściwem pochodzeniu i rodzicach Herminy.
Gdy wróciłem do niej, p. Goldmanowa wyszła natychiast, Hermina zaś posadziwszy mię koło siebie, zapytała, czy znalazłem list ka. Olszyckiego i czy znam treść testamentu komornika.
— Znam — odrzekłem, ze smutkiem śmiertelnym w głosie i twarzy.
— Gdyby ojciec mój żył jeszcze — mówiła ocierając łzy z oczu — byłby niezawodnie przystał na zmianę, którą chcę zrobić w jego ostatniej woli. Rodzice nasi ułożyli
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/168
Ta strona została przepisana.