M’Cruisher, oprócz tego zażądał mojej fotografii, a nakoniec i wskazania mu osób znajomych, któreby mogły poświadczyć tożsamość mojej osoby. Wysłałem legalizowane kopie moich dokumentów, i wskazałem dra Goldmana i ks. Olszyckiego w Żarnowie jako ludzi, którzy znali moją matkę i mnie od dzieciństwa, a p. Dominika Borodeckiego jako prawnika, przez którego można zasięgnąć potrzebnych urzędowych informacyj. W skutek tego, w tydzień później, zgłosił się do mnie woźny z banku i doręczył mi pismo, z którego wynikało, iż mam odebrać w tym zakładzie sumę 150 funtów, a równocześnie pisał mi p. Criaparkle, bym się zgłosił do niego; Scraple Inn, Bethnalgreen, London — i nic więcej. Po pięciu dniach ñakier londyński wiózł mię z dworca kolei do Bethnalgreen, i zawiózł mię na rodzaj placu, dość podobnego do małego podwórza brukowanego wkoło, a w środku ozdobionego czterma okopconemi dymem węglanym drzewkami, na których świegotały dwa wróble. Wśród gęstej mgły, przez którą zdawało się, że potrzeba siekierą torować sobie drogę, spostrzegłem, że plac ten otoczony jest ze wszystkich czterech stron dwupiętrowemi domami, zdającemi się tworzyć jeden kompleks, i że pojawienie się fiakra musiało być w tych stronach zdarzeniem dość wielkiej wagi, bo przez mgłę kilka dwunożnych istot gapiło się na mnie dość ciekawie. W jednej z tych istot, na podstawie reminiscencyi z ilustrowanych czasopism, rozpoznałem konstabla, a z Bädekera wiedziałem, że chcąc dowiedzieć się czegokolwiek w Londynie, najlepiej udać się do takiego stróża bezpieczeństwa. Zapytałem go tedy o pana Crisparkle, Esquire — a gdy nie mógł zrozumieć, czego chcę, z powodu, iż był Szkotem, nim został konstablem, pokazałem mu adres pisany. „Ao! yes!“ była odpowiedź, poczem wygłaszając „Crisparkle“ mniej więcej jak „Kra-kra!“ wska` zał mi dom, gdzie na drugiem piętrze mieszkał właściciel tego pięknego nazwiska. Zostawiłem mój kufer i torbę u fiakra, i wyszedłszy na drugie piętro, dostałem się do wielkiego pokoju zastawionego szafami, w których były papiery, wskazujące, że znajduję się w jakiejś kancelaryi.
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/172
Ta strona została przepisana.