— Mówię ci trutniu, milcz, i popraw lampę, przekleństwo na twoje oczy! (God’dam your eyes) — zawołał milord.
— Moje oczy są chrześciańskie oczy, i spodziewam się, że nie będą przeklęte nawet między poganami!
Spojrzenie pogardy, towarzyszące tym słowom Daniela, należało się w trzech czwartych częściach panu Crisparkle, a w jednej czwartej części mnie. Daniel zdecydował się nareszcie wyleźć z za łóżka i poprawić lampę, przyczem uważał jednak, by jak najmniej zbliżać się do mnie. Mimo wszelkiej ciekawości i wszelkiego zajęcia, jakie budzilo we mnie to pierwsze widzenie się z moim wujem, snuły mi się w tej chwili po głowie myśli — historyozoficzne. Patrząc na tego Irlandczyka czystej krwi, wierzącego w duchy, zdawało mi się, że rozumiem, dlaczego ojczyzna mojej matki nie wytrzymała nacisku rasy saksońskiej. Być może, że przypomniała mi się i moja ojczyzna... mocno wierząca w różne „duchy“. W ogóle, kto kiedykolwiek był „duchem“, lub udawal „ducha“, ten mieWa czasem dziwne wyobrażenia o wierze ludzkiej...
Refleksye te moje przerwał Dan, poprawiając lampę, której światło padło pełnym strumieniem na wyprostowaną postać mojego wuja. Teraz — przyszła na mnie kolej cofnąć się i uczuć coś nakształt dreszczu, jaki wywołuje u nas bądź prosty zabobon i dobroduszna powszednia wiara, bądź też przypadkowy rzut oka w ową nieskończoność, w której zagadkowem łonie spoczywają niedosiągnięte umysłem naszym tajemnice bytu i nicestwa światów, tajemnice, zmierzone niby naszemi cyrklami, zważone na naszych wagach, a jednak... wiecznie niezbadane. Lord Jonathan Kenmare był nader komicznym, póki widziałem tylko jego szlafrok i jego HaneIOWe nogi, ale gdy zielone szkło lampy oblało trupim blaskiem rysy jego twarzy, znikł cały humor tego oryginalnego spotkania i cała scena przybrała dla mnie wbrew akcesoryom swoim zakrój uroczysty, grobowy, święty...
Krótko mówiąc, był on tak podobnym do mojej matki, fizyognomia jego tak wybitnie przypominała mi jej oblicze w chwili, gdy widziane poraz ostatni, na wieki utkwiło
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/180
Ta strona została przepisana.