Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/182

Ta strona została przepisana.

kiem, a ten oto dżentlman, urodziwszy się w Polsce, nie może być Francuzem. Dosyć tedy tych żartów. Oto jest syn pańskiej siostry i kwita.
— Jak sądzisz, Dan — zapytał konającym niby głosem mój wuj, położywszy się napowrót na łóżku i okrywszy starannie swoje nogi — jak sądzisz o tem, co mówi Mr. Crisparkle?
— Sądzę, że pan robisz waryatów ze wszystkich, którzy pana otaczają, i z siebie samego.
— Mówilibyście wszyscy inaczej, gdybym ja nie był takim biednym, chorym nędzarzem, jakim jestem! Ale dobrze. Dobrze już, dobrze, niech będzie tak, jak chcecie. Ten młody człowiek niech będzie moim siostrzeńcem, i niechaj pan, panie Crisparkle, poczyni wszystkie kroki, abym go mógł adoptować natychmiast, i aby otrzymał indygienat Zjednoczonych Królestw. Gdy umrę, będzie piątym lordem Kenmare, isetnym kawalerem O`Brean, i mam nadzieję, że skorzysta ze swojej pozyoyi, aby roztłuc czaszkę temu wielkiemu bawołowi, Danielowi. Polecenia moje są dane, dobranoc.
To rzekłszy, wuj mój wyciągnął rękę do pana Crisparkle, i obrócił się do nas plecami. Prawnik ruszył kn drzwiom, ja poszedłem za nim, a Daniel odprowadził nas obydwóch. Doznawałem tego przykrego wrażenia, jakie się miewa, gdy się zwiedza dom obłąkanych. Nie miałem najmniejszego pojęcia o tem, co się ze mną stanie. Różne domysły kręciły mi się po głowie, a między niemi przeważał ten, że p. Crisparkle w spółce’z Danielem, mając jakiś własny swój interes w tem, by lord Kenmare miał spadkobiercę, opanowali słaby umysł chorego dziwaka i wymogli na nim to, aby mię sprowadził. Jednym rzutem oka odgadłem smutną rolę, na jaką będę skazany. Gdyśmy byli w drugim pokoju, wuj zadzwonił. Dan wszedł do niego i wrócił natychmiast, prosząc pana Crisparkle jeszcze na dwa słowa do jego lordowskiej Mości. Pan Crisparkle poszedł i wrócił po chwili w najgorszym humorze; pożegnał mię sucho i oddalił się do domu. Zostałem sam na sam z Danielem.