mojemu położeniu i wszystkim nieszczęściom, których padłam ofiarą. Mogłam zbłądzić, ależ on był mężczyzną, jego rzeczą było przebaczyć słabszej od siebie istocie, pokierować ją, nie doprowadzać jej do rozpaczliwych kroków. Nie.
mam mu do wyrzucenia tego, że nie raczył wczoraj nawet pozdrowić mię, ale niechaj przynajmniej nie prześladuje tak okropnie mojego teścia coraz to nowemi jakiemiá procesami, znęcając się tym sposobem nademną. P. Klonowski uczynił wszelką dalszą pomoc, jakiej udzieli swemu synowi, a mężowi mojemu. zawisłą od tego, że p. Edmund zaniecha kroków sądowych, które rozpoczął na wszystkich punktach. Udaję się do pani, bo do niego nie śmiem, błagam i zaklinam panią o to na wspomnienie marzeń młodości, których wymiana czyniła nas niegdyś tak szczęśliwemi, a które tak mało ziściły się dla mnie. Pani masz serce, pomimo wszystkiego, co pani mam do wyrzucenia, pani nie odmówisz mi swojego wpływu, nieprawdaż?
— Nie, to przechodzi wszelką miarę! — zawołałem, biegnąc do stolika, na którym stał przyrząd do pisania.
— Cóż ty myślisz zrobić? — zapytała mię Hermina.
— Co? Odpisać jej, powiedzieć jej prawdę. całą prawdę. Tego jeszcze nie dostawało, aby mi wyrzucała, że z mojej winy poszła za Gucia Klonowskicgo, i aby ciebie obwiniała o cokolwiek!
— Zastanów się Mundziu, że ta kobieta musi być bardzo, bardzo nieszczęśliwą! Mówiłeś mi zawsze, że była dumną do tego stopnia, iż własnych rodziców o nic prosić nie chciała; dzisiaj, patrz! Przyznaje się prawie do nied0‹ statku, wstawia się za Klonowskim, bo to jest warunek, pod którym przyrzekł jej i jej mężowi pomoc pieniężną...
— U nas w Polsce, z góry na dół jedzie się zawsze galopem. Ale masz słuszność, nie będę pisał, odpisz ty, a raczej nie odpisujmy wcale.
— To byłoby szkaradnem, odpiszę. Nie wiem tylko, o jakich tu procesach mowa. Czy ty procesujesz się z Klonowskim?