ków podeptanych sukni, wśród porzuconych bukietów i tym podobnych ruin balowych — jeszcze Elsia była tak świeżą i ożywioną, jak gdyby bal się dopiero zaczynał — ale nakoniec umilkł fortepian, dręczyciel jego, biały murzyn z Mladeho Bolesławia poszedł śnić o ojcu Palackim i o matce Libusie, zaspana służba pomogła ostatnim gościom zebrać bagaże, tj. futra, szale, kalosze itp. i uskutecznić odwrót w porządku — a nareszcie przyszła kolej i na mnie.
Jako prowizoryczny zastępca gospodarza, wyprawiłem był właśnie do domu ostatni transport tych spóźnionych hołdowników i hołdowniczek Terpsichory — ciocia Elżbieta stała się już była niewidzialną, inie zostawało mi nic, jak tylko wdziać paletot i pójść na śniadanie, a ztamtąd na kolegia, gdy niespodzianie Elsia wybiegła za mną do przedpokoju.
— Panie Edmundzie, niechaj pan powie Józiowi, że Wandzia wypytywała się bardzo troskliwie o jego zdrowie i że żałowała, iż utraciła w nim na dzisiaj dansera; ale spodziewa się ona powetować sobie to w środę, u p. Mamułowiczowej. Czy porucznik Klonowski wyzdrowieje do tego czasu?
— Nie wiem, lekarz nadmienił, że do tygodnia nie będzie mógł wdziać munduru.
— Szkaradni jesteście, kaleczycie nam naszych wielbicieli! Pan mianowicie, pan jesteś szkaradny!
— Nie wiedziałem, że Klonowski ma zaszczyt liczyć się do wielbicieli pani, byłbym go oszczędzał.
— Czy doprawdy? A dlaczegoż chciałeś pan raz zastrzelić Pomulskiego?
— To było dawno, bardzo dawno; dziś nie strzelalbym już do takich, jak Pomulski.
— Czy to ma znaczyć, że pan zachowujesz sobie nabój na grubszego zwierza? Na kogo też, naprzykład? Kogo pan zamierzasz zamordować temi dniami, panie ludożerco?
— Chciałbym w istocie zamordować kogoś, ale nie kulą, ani flosetem.
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/21
Ta strona została przepisana.