Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/38

Ta strona została przepisana.

głowę nad tem, coby to być mogło, i z radością wybierałem się w podróż, która prowadziła mię w znajome strony, i zbliżała mię do Żarnowa, choć oddalała mię jeszcze bardziej od Elsi. Pałałem niecierpliwością widzenia się z Herminą, podczas gdy jako inżynier kolei Ławrowsko-ŻarnoWskiej, przystępowałem do czynności, połączonych z ostatecznem wytyczeniem trasy. Mógłbym był wstąpić do Starej Woli i zwiedzić miejsca, które mi tyle przypominały chwil szczęśliwych i rozkosznych, ale nie uczyniłem tego: Stara Wola była dziś dla mnie martwą, bo jej tam nie było. Czułem, że dostanę napadu melancholii, gdy tam zaglądnę. Odwiedziłem więc tylko 0. Makarego w Ławrowie, a ten nie posiadał się zuciechy, dowiedziaWszy się o mojej „karyerze“ — zdawało mu się, że wygrałem wielki los na Ioteryi, albo coś podobnego. Burglera nie było już, znikł oddawna z Ławrowa, wśród okoliczności, które kazały ludziom silniejszej wiary przypuszczać, iż go czarci porwali, za karę opilstwa. Widziano go przynajmniej pewnego skwarnego popołudnia wracającego z szynkowni do domu — później w nocy była niesłychana burza z piorunami i gradem, a rano Burgler przepadł gdzieś był bez śladu. Kraj stracił w nim łacinnika, filozofa i muzykanta, a propinacya łam-owska najwierniejszy, choć najchwiejniejszy ze swoich filarów.



ROZDZIAŁ II.

Powieść moja wyszłaby z ram, które jej nakreśliłem, gdybym chciał opisywać szczegółowo to wszystko, co sp0strzegłem nowego i uwagi godnego w przedsiębiorstwie, do którego należałem. Był to ciekawy stek ludzi różnych narodowości, różnego stopnia wykształcenia, a jeszcze różniejszego stopnia uczciwości. Jeżeli Thackeray znakomitemu dziełu swojemu dał tytuł „Jarmarku próżności“ a mimo to nie wyczerpał w niem wszystkiego, co nie jest