w nieustannej emocyi od chwili, gdy zakiełkował pierwszy jej projekt. Tak upłynął prawie cały pierwszy dzień mojego pobytu „w domu“ — w domu! jak słodkim jest ten wyraz, tego nie rozumieją ci, którzy go najczęściej używać mogą.
Przed herbatą wybiegła raz jeszcze pani Wielogrodzka, raz jeszcze ucałowała nas, swoje dzieci, a potem zwracając się do mnie, zawołała:
— Ale wiesz, Mundziu, jest tu jeszcze ktoś, co cię bardzo dawno nie widział i co pragnie cię powitać! Ciekawam, czy poznasz?
Po tych słowach otworzyła drzwi i wpuściła do bawialnego pokoju kobietę w bawełnianej chustce, zawiązanej na wzór szala i w drugiej takiej samej chustce na głowie. Kobieta ta spojrzawszy na mnie z płaczem rzuciła mi się do nóg i wśród łkania, które jej nie dało mówić, całowała mię w ręce i kolana. Chciałaby mię była podobnoś wziąć na ręce i tulić i hołubić, jak dawniej, kiedy byłem mały, i kiedy mię piastowała. Była to Kasia, jedyna służąca mojej matki, której nie widziałem, odkąd p. arendarz Mortko wywiózł mię z Żarnowa do Hajworowa, ale którą poznałem odrazu po tym wylewie niekłamanego uczucia. Płakała i śmiała się naprzemian, a gdy odzyskała głos, nie mogła znaleźć innych wyrazów, oprócz luźnych okrzyków podziwienia, żem taki piękny, a taki słuszny, a taki podobny do nieboszczki pani — i znowu zalewała się łzami... Pan inżynier Edmund Moulard rozpłakał się także jak bóbr, i całował Kasię w jej rumiane policzki, jak to zwykł był czynić Mundzio, gdy się jeszcze uczył trudnej sztuki chodzenia na dwóch nogach i najchętniej przebywał na rękach u Kasi. Cały świat drogich wspomnień rysował się w tej chwili na dnie mojej duszy i przybierał żywe kształty; długo, długo nie mogłem opanować silnych wrażeń, których doznałem, i dziś jeszcze pisząc, muszę odłożyć pióro i otrzeć wilgotne oczy, bo mi smętna i miła zarazem pomroka przeszłości nie dozwala patrzeć w teraźniejszość. Opieram głowę o piękną kibić drogiej istoty, która patrzy przez moje ramię i słodkiem
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/52
Ta strona została przepisana.