Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/57

Ta strona została przepisana.

ze łzami w oczach, wróciła do pokoju, zostawiając nas samych. Rozrzewniony temi drobnemi objawami prawdziwie macierzyńskiej czułości, a przejęty upokarzającem uczuciem, jak mało na nią zaslugiwałem, pozoatałem jakiś czas w milczeniu, zastanawiając się nad różnicą położenia mojego i Herminy, która nie wiedziała przynajmniej, że nie jest córką państwa Wielogrodzkich. Spostrzegłem nagle, że Hermina płakała, i mimowoli spytałem ją o przyczynę. Wbrew swojemu zwyczajowi, nie dała mi odpowiedzi. Zdziwiony i zaniepokojony, począłem nalegać, nie tając mego zdziwienia, pochodzącego ztąd, że nie przypuszczałem, by Hermina mogła mieć powód do tak widocznie głębokiego smutku.
— Nie pytaj mię nigdy o to — odpowiedziała nakoniec. — Wszak pamiętasz, że przed cztermu. laty miałeś także jakąś tajemnicę, i że nie nalegałam, abyś mi ją popowiedział. Teraz, ja mam moją.
— Ty... masz tajemnicę! — zawołałem w sposób, który nie musiał być wolny od pewnej przymieszki powszedniej bardzo domyślności, obok zdumienia, bo Hermina uśmiechnęła się i rzekła:
— O, nie myśl... Nie jest to wcale moja wyłącznie tajemnica, i jeżeli cię proszę, byś nie nalegał na mnie, to tylko dlatego, że postanowiłam, iż nikt, nikt nie dowie się, iż przypadkiem wiem o tej tajemnicy!
Wtajemniczonemu nietrudno było odgadnąć, o co chodzi. Mimowoli żachnąłem się i biorąc Herminę za rękę, powtórzyłem głośno szybki bieg mojej myśli. — Więc ty wiesz... więc znalazł się ktoś dosyć zły, albo dosyć głupi, co ci to powiedział?... Powiedz mi, powiedz, kto był tak podłym!
Kolej zdziwienia przyszła teraz na Herminę, zrozumiawszy mię jednak i przeniknąwszy odrazu, że mówimy oboje o jednym i tym samym przedmiocie, przestała mówić w zagadkach.
— Kto był tak podłym? Nie wiem, ale mam wszelkie powody sądzić, że to kobieta. W istocie, tylko kobieta zła i mściwa mogła odgadnąć instynktem, ile wyrządzi boleści