Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/58

Ta strona została przepisana.

i mnie i drugim, wyjawiając mi to, o czem chciano, ażebym nie wiedziała, przynajmniej tak długo, jak długo oni żyją. Oni?...
— Twoi rodzice! Czy wiedzą także, że ci wszystko wyjawiono?
— Nie, zapobiegłam temu. Opowiem ci to wszystko w krótkości. W pół roku po twoim odjeździe, wkręcił się tu do domu, pod pozorem różnych interesów, jakiś żyd rudy, i tak długo nie można go się było pozbyć, póki nie znalazł sposobności męczenia mi w sekrecie jakiegoś listu. Później, zniknął bez śladu. List pisany był ręką kobiecą, był bez podpisu i donosił mi, że jestem córką Burglerów, że wprawdzie państwo Wielogrodzcy tają to przedemną; ale że potrzeba, abym o tem wiedziała, bo „komu Pan Bóg za karę odmówił swego błogosławieństwa i nie dał mu dzieci, ten niechaj nie oszukuje Jego sprawiedłiwościi niechaj nie ma pociechy z dzieci przybranych.“ Nie potrzebuję ci opisywać, jakim gromem spadła na mnie ta wiadomość. W pierwszej chwili nie wierzyłam jej, jakże mogłam uwierzyć, że oni nie są mojemi rodzicami! Przyszło mi na myśl, pokazać im list i przekonać się, że jest on złośliwą mistyükacyą. Zaczęłam jednak rozważać i powiedziałem’ sobie, że jeżeli list zawierał prawdę i napisany był w celu wyrządzenia mnie i im przykrości, to niechaj oni przynajmniej nie wiedzą o nim. Oni tak potrzebują kochać kogoś, zajmować się kimś, myśleć o nim, tak potrzebują, aby ich nawzajem kochano! Zrozumiałam, dlaczego chcą, abym się uważała za własne ich dziecko, abym się nie dowiedziała o tajemnicy mojego pochodzenia! Dla nich byłoby to większym cioaem niż dla mnie: ja traciłam tylko coś, co było względnie mniejszej wagi, a zostawała mi istota rzeczy, zostawała mi ich miłość zawsze ta sama, zawsze rodzicielska! wzrastająca, jeżeli można, z dniem każdym, miłość, o której wątpić nie mogę, bo wzrosłam wśród jej dowodów! Ale oni... oni, co w zamian za to wszystko pragną tylko mojego przywiązania, oni nie wierzyliby może, że wychowanica ich może ich tak kochać, jak mniemana