w najlepsze i zbiera hołdy lub irytuje się, gdy nie ma co zbierać. Radbym, by już raz wróciła do domu, bo zobaczysz, że ona nam jeszcze jakiego figla wypłata!
Dyliżans nio chciał czekać, musiałem przerwać rozmowę z Józiem i pędzić dalej, do Lwowa. Tu dowiedziałem się, że w skutek moich przedstawień zmieniono trasę kolei żelaznej, z Bednarówki na Czartopol. Było to bardzo naturalnem; mniej naturaluemi wydały mi się kwaśne miny, z jakiemi przyjmowali mię moi przełożeni, jak gdybym zamiast dość ważnej przysługi, wyrządził szkodę Towarzystwu. Najfatalniejszem zaś było to, że zamiast ważniejszego miejsca, którego się spodziewałem, przeznaczono mię do Janówki, gdzie miałem kontrolować budowę kolei żelaznej na pewnej przestrzeni. Wszystkie moje zabiegi, aby zmienić to przeznaczenie, spełzły na niczem, musiałem poddać się losowi i wyjeżdżać. Skorzystałem atoli z krótkiego czasu, który mi zostawał, aby umieścić korzystnie kapitał, który tak niespodzianie dostał mi się w udziale. Dzienniki przepełnione były wówczas pochwałami nowo zawiązanego Towarzystwa akcyjnego, które od prywatnego przedsiębiorcy nabyło było fabryki i młyny w Gruszczanach, niedaleko Czartopola, i zamierzało rozszerzyć takowe na wielką skalę. Zaręczano, że akcye, emitowane al pari, wkrótce warte będą dwa razy tyle. Kazałem tedy zawołać wekslarza do hotelu, sprzedałem mu moje listy zastawne, i nabyłem natomiast w banku dziesięć akcyj „Towarzystwa fabryk Gruszczańskich”, z których każda opiewała na 200 złr. w. a. Obawy nie mogłem mieć żadnej, bo wyczytałem w statutach, że komisarz rządowy czuwać będzie nad tem, aby mi kapitał nie przepadł. Źle jednak zrobiłem, że do uskutecznienia tej operacyi finansowej użyłem żydów; w okamgnieniu wszyscy faktorowie wiedzieli, że mam pieniądze, a kiedy później pokazałem się na mieście bras dessous, bras dessous, z Guciem Klonowskim, pięćdziesiąt pejsatych istot biegało za mną i napastowało mię, czy „pan hrabia“ nie ma jakiego geszeftu do zrobienia. Nakoniec, przed samym wyjazdem, wpadł do mnie Gucio i z wielkim śmiechem
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/72
Ta strona została przepisana.