i serca, objawiającego się w jego dbałości o przyszłość dzieci — mówiła to wszystko tak szczerze, tak z głębi duszy, że teraz już z pewnością nawet Józio nie zdołałby był powątpiewać ojej uczuciach, ja zaś, byłem w siódmem niebie. Była tam na końcu listu dość długa wzmianka, o mnie. Elsia w żartobliwy sposób zapytywała Herminę, czy jeszcze ciągle kultywuję mój pociąg do pedanteryi, i czy nie pozwoliłem sobie, choćby jakiego jednego, małego wybryku, któryby mię stawiał na równi „avec le commun des martyrs“ — twierdziła bowiem, że niema nic nieznośniejszego, jak ludzie wzorowi, wobec których każdy musi się czuć ułomnym i niegodziwym. Hermina dodała do tego ze swej strony komentarz, że wprawdzie Elsie, żartuje, ale ze i na seryo wartoby było, abym się nie oddawał tak bez przerwy melancholicznym kontemplacyom, w chałupie wiejskiej, ale abym się trochę rozerwał — w tym celu radziła mi wziąć urlop bodaj na parę tygodni. Postanowiłem uczynić to, skoro Elsia wróci do Lwowa; co do zarzutu pedanteryi i zbytniej wzorowości, był on dla mnie tak nowym iniespodzianym, że jakkolwiek uczyniony był w żarcie, zastanawiałem się nad nim długo i przyszedłem do przekonania, że w istocie bywam nieraz może zbyt sztywnym i zamyślonym, osobliwie w obecności Elsi. Przypomniałem sobie, że z pomiędzy młodych ludzi, których znałem, najwięcej zawsze podobali się kobietom ci, którzy byli wesołego usposobienia, i którychby mniej pobłażliwy sędzia bez litości zaliczył do kategoryi... łobuzów, mówiąc z warszawska. Wszak nawet Gucio Klonowski podobał się nietylko pannom na wydaniu, ale i mężatkom, które nie mogły mieć co do niego zadnych widoków. Pani Mamułowiczowa, swoją drogą zwolenniczka melancholików, przecież przyznawała się, że ją Gucio niezmiernie bawi, i że to bardzo sympatyczny młody człowiek. Bez żartu tedy, czułem, że należało mi zmienić się ile możności w tym kierunku i jak nieraz może kto inny w moim wieku rozpamiętywał potrzebę ustatkowania się i przedsiçbrał prowadzić nadal życie systematyczne i porządne, tak ja powziąłem silne przedsięwzięcie
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/75
Ta strona została przepisana.