logrodzki widział w tem potrzebę swojego serca, by komuś przyjść w pomoc, to kosztowało go to zawsze dziesięć razy więcej, niż kosztuje ludzi owa dobroczyność tuzinkowa, chodząca po kweście i rozdająca jałmużnę, ale nieoglądająca się nigdy, czy w istocie przyniosła komu ulgę? Taka dobroczynność jedzie powozem i rzuca w kurzawę gościńca monetę miedzianą, dla kaleki, co musi czołgać się z wytężeniem wszystkich sił swoich, nim znajdzie szeląg, do którego musi jeszcze dożebrać drugi, aby mu starczyło na bochenek chleba, i aby mógł położyć się spać w niepewności o jutrzejsze śniadanie. Epikurejczyk przeciwnie, tj. człowiek lubiący swoją wygodę, nie miałby spokoju, gdyby go miała trapić myśl, że ten biedak nie znalazł może grajcara, rzuconego w błoto, że znalazłszy go, nie będzie wiedział, co począć z tak małą sumą — zatrzymując więc powóz, daje tyle, ile tamtemu potrzeba do szczęścia na 24 godzin, i odjeżdża z tem błogiem przeświudczeniem, iż jedna przynajmniej istota ludzka użyje darów bożych według swojej potrzeby w chwili, gdy on wysiadłszy z powozu, zasiędzie do sutej wieczerzy i spocznie po niej w błogiem przekonaniu, iż rano nie obaczy twarzy nędznej, niezadowolonej. To jest może jedna z przyczyn, dla których widzimy ludzi bogatych a nieużytych, i ludzi stosunkowo niezamożnych, a świadczących bezinteresowne przysługi możniejszym od siebie.
Przyczyną niespodziewanego przyjazdu komornika i bajecznych niewygód, jakich doznał przy tej sposobności, było moje zajście z dyrekcyą kolei ławrowsko-żarnowskiej. Myśl, że postępując tak, jak mi to nakazywało poczucie obowiązku i honoru, postradałem na razie wraz z moją posadą owoc rzetelnych studyów i zwichnąłem karyerę, na którą pracowałem, myśl ta nie dała spokoju p. Wielogrodzkiemu.
Obwinął się we wszystką Hanelę, jaka była w domu, zabrał z sobą, wszystkie poduszki, które mogły zmieścić się do dyliżansu, i wraz z niemi służącego swojego Janka, stękał i gniewał się na wszystkich stacyach, na wszystkich popasach, piorunował na hotel, na pluskwy, na restauracyę, na fałszowane wino, na złe materace, płacił na wszystkie boki, jak Krezus,
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/96
Ta strona została przepisana.