Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/98

Ta strona została przepisana.

polecili tego młodzieńca, jako bardzo przykładnego, iże go sama widziała u Jezuitów, jak modlił się z książki przed wielkim ołtarzem, i tym podobne facecye. Książę opierał się, ale nic nie pomogło, musiał podpisać nominacyę. Ot, może to w gruncie i niezły człowiek, ale go baba wodzi za nos, i kwita. A naraziłem się przy tej sposobności, bo poparłem księcia w jego opozycyi uwagą, że u Jezuitów można wymodlić sobie zbawienie wieczne, i że Duch Święty zaopatrzył apostołów w potrzebne im wiadomości filologiczne, ale że co do matematyki i mechaniki, to nie było dotychczas wypadku, aby się Duch Święty wdawał między akademię a hebesów, co upadli przy egzaminie. Chachacha! Gdybyś ją był widział — mało mię nie zjadła ze złości! Książę był w wielkim ambarasie, musiał jej przypominać naszą dawną znajomość, bo możeby mię była kazała wyrzucić z pałacu. Gdy odeszła, dokończyłem mojej filipiki. No, no, nagadałem im, co się wlazło.
— I cóż książę na to?
— Co? A, tak... powiedział mi z uśmiechem: Cóż ja zrobię, kiedy pański pupil chce być mędrszym od jeneralnego dyrektora, i od naczelnego inżyniera! — Mędrszym nie, ale uczciwszym, odpowiedziałem, popatrzyłem księciu w oczy tak, że mię z pewnością zrozumiał, i wyszedłem. Wiesz co, Mundziu? Niech ich tu wszystkich dyabli wezmą, a ty przyjeżdżaj do Żarnowa. Jednakowo my oboje jesteśmy już starzy, i nim pomrzemy, chcielibyśmy z was młodych mieć pociechę.
Struchlałem na myśl, dokąd zmierzały słowa komornika, i przerwałem mu szybko, aby mu opowiedzieć, jaki dobry interes zrobiłem z p. Pimmelesem. Poczciwy staruszek uradował się tem i uśmiał się niemało z „patryotyzmu“ p. Pimmelesa, robiąc przytem trafne spostrzeżenie, że gdyby p. Pimmeles sam doglądał fabryki, a miał spólników w mieście, to nie starałby się może tak usilnie o technika, którego ks. Blaga i p. Klonowski oddalili z posady. Niebawem atoli rozmowa nasza zeszła znowu na tor taki, iż wzmianka o Herminie i wyjaśnienie mojego stosunku do niej stawały