się czemś nieuniknionem. Już szukałem w myśli sposobu, jakby to nie pozbawić komornika jego ulubionych projektów i złudzeń, a nie powiedzieć nieprawdy — gdy wybawił mię z kłopotu garson, wpadając z zadziwiającem doniesieniem, że woźny sądowy poszukuje od pół godziny p. Edmunda Moularda. Komornik kazał go wpuścić — woźny doręczył mi jakieś papiery, kazał sobie podpisać pokwitowanie i odszedł. Zdjęci ciekawością, poczęliśmy czytać przyniesione mi dokumenta, i dowiedzieliśmy się z nich, że Wny Bończa Klonowski, „właściciel dóbr ziemskich“ itd. itd. dostawszy do rąk pamflet, wydrukowany u Kornela Staudigla w Łykopolu, pod tytułem: „Do senatu, czy do Kryminału?“, upatrzył w nim obrazę swojego honoru, vulgo wykroczenie przeciw bezpieczeństwu czci, przewidziane w tych a tych paragrafach kodeksu karnego, i że w skutek tego pomieniony, JWny Bończa Klonowski, prosi o ukaranie p. Edmunda Moularda, jako podpisanego na tymże pamflecie autora i wydawcy. Na podstawie której to skargi, trybunał prasowy w Łykopolu, w królestwie lodomeryjskiem, rozpisał publiczną rozprawę na ten 3. na ten dzień, zawezwał na nią przysięgłych i stronę skarżącą, a obecnie wzywa mię jako oskarżonego pod rygorem prawnym, abym do pewnego terminu wymienił świadków i inne dowody, ku obronie mojej służyć mające, i sam później w dniu rozprawy przed sądem się jawił.
Wiadomość ta zelektryzowała nas niepospolicie — nie było już mowy o niczem innem, jak tylko o wytoczonym mi procesie. Komornik nie posiadał się z radości — widocznem bowiem było na pierwszy rzut oka, iż proces przed sądem przysięgłych nietylko wobec opinii publicznej przedstawi we właściwem świetle człowieka, któremu ona niesłusznie hołdy oddawała, ale że nadto wyjdą na jaw szczegóły, zmuszające sąd karny do interwencyi przeciw p. Klonowskiemu.
Komornik był znakomitym jurystą teoretycznym i praktycznym, znał on nietylko prawo, tak jak ono stało w kodeksach i ustawach, dla użytku publicznego, ale nadto
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/99
Ta strona została przepisana.