niła p. Narcyza. P. Pirzpuchlerowa i panna Bronisława kazały sobie dostarczyć odpisów tego utworu; pewien koncypient notarjalny, znany z miotania się na wszystko, co wzniosłe i piękne, sparodjował poemat dodając do pierwszej zwrotki dwuwiersz:
Hej, bociany, gdzie lecicie?
Wszak się jeszcze poziębicie!
Jednem słowem, sukces był kompletny, i p. Narcyz zawiązał odtąd przyjaźń dozgonną z p. Perłą. Mniej szczęśliwemi były próby następne. Po wieczorku, na którym panna Bronia grała jak anioł jakąś sonatę, napisał p. N. N. korespondencję pełną zachwytu do Dziennika Polskiego. Otóż obcięto ją niemiłosiernie i zaledwie doniesiono, że odbył się wieczorek, i że p. B. P. odegrała sonatę. Posłał tę samą korespondencję do Gazety Narodowej, ale djabeł drukarski wdał się w rzecz i doniósł, że p. B. P. „Odegrzała herbatę“, — po kilku zaś reklamacjach poprawił się i przyznał, że odegrała tylko — „sonat“ w skutek czego publiczność czuła się „zochwaconą“. Gdy zresztą jednocześnie w orlim polocie p. Perły zmieniono r na ł, dodając że Klekotów ze zdumieniem odkrył taki talent w swoich mułach (zamiast murach) więc pp. Perła i Narwański postanowili pisywać jedyne do Samorządu.