Parskanie i syczenie lokomotywy zagłuszyło w znaczniejszej części efekt tego zbyt pospiesznie dobranego rymu; Smerecki przysunął się z gracją do agnoskowanej przez Ćwikalskiego wieszczki i palnął perorę na temat, że tylko nieprzewidzianemu przypadkowi, który spotkał powóz hr. Malowańskiego, zawdzięcza zaszczyt rekomendowania w swojej niegodnej osobie komitetu; którego kilku członków niniejszem przedstawia. Wieszczka wyprostowała się, wyciągnęła dłoń nakształt Pytji na trójnogu i wskazując na p. Narcyza, zapytała:
Kto jest ten młodzieniec,
Co mu sławy wieniec,
Owoc myśli tłumnych,
Z oczu patrzy dumnych?
— Narwański, farmaceuta — odparł p. Narcyz, kłaniając, się i rumieniąc.
— A ja Ćwikalski, całujący ruci pani dobrodziejki.
Wieszczka odwróciła się z pogardą od tego prozaicznego człowieka i zagadnęła Perłę:
A ty, jasnowłosy panie,
Jakie, proszę, twe nazwanie?
Na co tenże:
Wieszczego twego poddany jam berła,
Skromny pocztowy ekspedytor, Perła.
Wieszczka zaś: