— Patrzy z oczu dumnych — zakonkludował p. Perła. — Widocznie zrobiłeś pan na niej jak najlepsze wrażenie. A panu jak się ona podobała?
— Ogromnie... ogromnie mi zaimponowała.
— No, brawo — zawołał Smerecki; — kto wie, może nam się uda rzecz niebywała na świecie; skojarzyć poezję z poezją!
— To byłoby świetne — dodał Perła.
— Nie mówcie o tym przedmiocie, panowie, to mi szarpie serce! — jęknął p. Narcyz, zerwał się i wybiegł z pokoju. W ślad za nim wyniósł się po cichu p. Bąbel.
Nazajutrz ledwo się obudził, oddano mu list z lakonicznem doniesieniem: Od p. profesora, do p. prowizora.
P. Narcyz otworzył i przeczytał:
„Wiem o papierach, w najwyższem stopniu kompromitujących dla waszej Ekstazy. Ten który je ma w ręku, żąda 100 zł. za ich wydanie. Jeżeli do południa pieniądze nie będą u mnie, o pierwszej całe miasto dowie się o ich treści. Czekam u Abramka. Bąbel“.
P. Bąbel pomylił się, jeżeli na podstawie podsłuchanej rozmowy liczył na jaki miłośny afekt w sercu p. Narcyza ku Ekstazie, jakkolwiek wielkiej, sławnej i tak mało uprzedzonej na jego korzyść. W sercu tym nie było miejsca dla nikogo oprócz p. Bronisławy. Ale prowizor
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.